To bardzo pracowity zespół - rozmowa z Elmedinem Omaniciem, trenerem Energi Toruń

Elmedin Omanić pokusił się porównanie toruńskiej drużyny do tej z zeszłego sezonu. Trener toruńskiej drużyny odniósł się również do kłopotów finansowych klubów FGE i Euroligi.

Łukasz Łukaszewski: Czym różni się tegoroczny zespół Energi Toruń od drużyny z zeszłego sezonu?

Elmedin Omanić: Tamten zespół bardzo dobrze grał w kontrataku. Kilku trenerów powtarzało po meczach, że dysponujemy świetnym szybkim atakiem. Mam nadzieję, że ta drużyna też będzie tak grać. Każdy nowo podpisany trener mówi, iż jego zespół będzie grał szybki atak i żelazną defensywę. Dopiero później okazuje się, że obrona jest słaba i przez to nie ma kontrataków. Mam nadzieję, że my będziemy grali bardzo dobrze w szybkim ataku, tak jak rok temu. To będzie nasza podstawowa broń. Czeka nas też sporo zmian w defensywie, czyli to, co ja lubię. Przystosowuje obronę specjalnie do rywala.

W tym roku ławka rezerwowych wydaje się być szersza niż rok temu. Będzie pan więcej rotował składem?


- No tak, teraz jest taka możliwość. Na pewno nie będzie tak, że koszykarka spisująca się wyśmienicie, która ma siły na całe spotkanie spędzi na parkiecie tylko 28 minut. Po co rotować tylko dla samych zmian? Będziemy zmieniać w zależności od wyniku i postawy samych zawodniczek. Jest szersza ławka i bardzo się z tego cieszę.

Co pan sądzi o charakterach "Katarzynek"? Są to pracowite zawodniczki?


- To bardzo pracowity zespół. Co prawda niektóre zawodniczki jeszcze czasami udają grę w obronie. Jednak już wiedzą, że w tej drużynie nie ma udawania. Myślę, ze pod tym względem zespół wygląda naprawdę dobrze. Mają charakter. Do każdej drużyny wziąłbym dwie-trzy zawodniczki z tego zespołu. To świadczy o tym, że możemy liczyć na dobry wynik.

No właśnie, dobry wynik. Dwa pierwsze miejsca wydają się być poza zasięgiem, ale potem wszystko się może zdarzyć?


- Na miejscach 3-8 wszystko się może zdarzyć. Powiem, że ta drużyna może wygrać nawet pojedyncze spotkanie na przykład z CCC Polkowice. Jednak jak będziemy mieli słabszy dzień możemy przegrać z jakimś słabszym klubem. Jest kilka równych zespołów. BI Gdynia też już nie składa się z samych Polek, oni zakontraktowali niezłe amerykanki. Są bardzo ciekawe drużyny z Pruszkowa, Bydgoszczy i Rybnik. Gorzów Wielkopolski to też jest drużyna, która na własnym terenie może być bardzo groźna. Także Rybnik może liczyć się w tej walce. Nasi sąsiedzi z Bydgoszczy mają solidny i wypłacalny budżet, bardzo silny skład i mówią tylko o awansie do fazy play-off. Także nasz cel jest podobny. Myślę, że zarówno Artego jak i Energa nie potrzebują nawet trenera, aby znaleźć się w czołowej "ósemce". Zobaczymy, co będzie.

Nową środkową drużyny została Milica Cvetanovic. Widziałem, że poświęca pan jej sporo czasu na treningach. Czy Serbka będzie mocnym punktem drużyny w przyszłym sezonie?


- Ja już wcześniej mówiłem: Gdybyśmy mieli sporą kwotę w klubowym budżecie na środkową to zatrudnilibyśmy inną koszykarkę. Ona bardzo dużo ćwiczy w tym momencie. Myślę, że Milica Cvetanović może dzielić minuty na parkiecie z Martyną Koc i Nicole Michael. Zresztą Jeleny Maksimović też prawie nikt w Polsce nie znał, gdy przychodziła do naszego klubu. Różne rzeczy się o niej mówiło, gdy dopiero debiutowała w Enerdze Toruń. Po kilku meczach Jazmine Sepulvedy w Toruniu również ludzie zastanawiali się, kto jest większym szaleńcem: zawodniczka czy trener, który ją chciał w drużynie? Później okazało się, że te zawodniczki były mocnymi punktami drużyny. Oczywiście zdarzyło się również kilka błędów transferowych. Tak było chociażby z Hajdaną Radunović, która pojawiła się w grodzie Kopernika zupełnie nieprzygotowana do gry. Kibice nie wiedza, że ona grała w WNBA i notowała świetne występy w byłej Jugosławii. Ona już przyszła do Torunia będąc bardzo doświadczoną koszykarką, ale była kompletnie nieprzygotowana. My w Enerdze Toruń podpisujemy dobre zawodniczki za małe pieniądze.

Sporo drużyn ma problemy finansowe. Przed sezonem wycofały się aż 3 kluby z rozgrywek FGE. Mniejsza liczba meczów będzie miała jakiś wpływ na postawę drużyny?


- Myślę, że koszykarki w ogóle tego nie odczują. Mogę tylko powiedzieć, że z mojej perspektywy jest mi bardzo przykro, iż w lidze nie ma drużyn, z którymi graliśmy przez ostatnie kilka lat. Taki los może spotkać każdy klub, także ten z Torunia. Kiedyś w Grecji robiono tak, że tworzono dobry zespół i robiono sporo długów. Potem miejsce w lidze zajmował nowy klub bez żadnych obciążeń. W Polsce tak nie ma. Mam nadzieję, że wszystkie drużyny wycofane przed tym sezonem z FGE wrócą do ekstraklasy. Przykro trochę, iż zespoły walczące do niedawna z najlepszymi grają teraz w 1 lidze grupie B, czyli drugiej lidze.

Nie tylko w Polsce są problemy finansowe w klubach kobiecej koszykówki. Warto tutaj podać chociażby przytaczany przez wszystkich przykład zeszłorocznego zwycięzcy Euroligi - Ros Casares Walencja.


-Przykład Walencji, przykład zespołu Como z Włoch. Klub miał ponad stuletnią tradycję i wiele tytułów w kolekcji. Jedna z najlepszych serbskich drużyn również upadła lub niedługo upadnie. Upadki nie dotyczą tylko słabszych, upadają najlepsze drużyny. Zwycięzca kobiecej Euroligi z Walencji ma już tylko grupy młodzieżowe. Bardzo ciężka sytuacja jest nie tylko w tym sporcie. Kryzys jest wielkim problemem w Hiszpanii, Włoszech i kilku innych europejskich krajach. Nie wiadomo, co będzie ze strefą euro. To wszystko ma przełożenie na sport.

Dużo o panu mówiło się tuż po zakończeniu zeszłego sezonu. Oferta z ligi rosyjskiej oraz TBL. Praktycznie cała Polska informowała o pańskich negocjacjach z Anwilem Włocławek. Dlaczego zdecydował się pan zostać tutaj w Toruniu?


- Mogę tylko powiedzieć, że nie było żadnej oferty z Włocławka. Mam bardzo dobry kontakt z prezesem klubu, ale rozmów transferowych nie było. Była propozycja z TBL i żeńskiej ligi rosyjskiej. Jednak chciałem zostać z Toruniu. Do Rosji jedzie się na kilka miesięcy i potem jest niepewność. Od 20 lat pracuje niemalże bez przerwy. Zawsze myślę o swojej rodzinie. Dobrze nam tutaj i nie chcę się stąd ruszać. Zobaczymy jak to będzie z budżetem toruńskiego klubu. Ja mówię jakbym miał pracować 100 lat w grodzie Kopernika, ale może okazać się, iż już za kilka miesięcy mnie tutaj nie będzie.

Jakby mógł się pan tak wirtualnie wytransferować. To pod uwagę wchodzą tylko kluby żeńskie czy również męskie drużyny?


- Ja prowadziłem już kluby koszykówki męskiej. Półtora sezonu byłem pierwszy szkoleniowcem drużyny, przez dwa sezony pełniłem funkcję asystenta. Różnica jest taka, że chłopaków jest dużo łatwiej trenować. Oni mają inny silnik. Faceci to jest 2.0 czy 2.2, kobiety mają 1.4 lub 1.1. Koszykówka jest taka sama. Często znani trenerzy na konferencjach mówią, że nie wiedzą jak ich metody działają w żeńskiej koszykówce to ja się łapię za głowę. Różnica jest po prostu fizjologiczna.

Komentarze (0)