Corey Jefferson: Jestem głodny gry

Według przedsezonowych opinii i komentarzy Corey Jefferson ma być liderem Kotwicy Kołobrzeg. Czy poprowadzi swój zespół do zwycięstwa nad zdecydowanie wyżej notowanym Anwilem Włocławek?

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Dziennikarze ze Słowacji, gdzie amerykański rozgrywający Corey Jefferson spędził ostatnich kilka lat, są zgodni. Nowy nabytek Kotwicy Kołobrzeg może być objawieniem Tauron Basket Ligi i nie raz poprowadzi zespół "Czarodziei z Wydm" do niespodziewanych zwycięstw. Niespodziewanych, bo na kołobrzeską drużynie w tym sezonie raczej nikt nie stawia.

- Nikt niczego od nas nie oczekuje i nikt nie chce od nas zwycięstw w każdej kolejce. To bardzo dobra sytuacja, bo może być tylko lepiej. Mam wrażenie, że sprawimy niejedną niespodziankę w lidze tylko dlatego, że przeciwnicy nas zlekceważą albo nie będą skoncentrowani - mówi Corey Jefferson.

Kołobrzeżan nie zlekceważą raczej już w 1. kolejce Tauron Basket Ligi koszykarze Anwilu Włocławek, bowiem kilka dni przed rozpoczęciem rozgrywek sami przełknęli gorycz porażki na turnieju w Radomiu (niespodziewana porażka z Jeziorem i wymęczone zwycięstwo z Rosą). - Mnie nie interesują ich problemy i ogólnie nie zwracam uwagi na ich zespół. Koncentruję się tylko na sobie, swoich partnerach z zespołu i nad tym, co robimy na treningach. Ograniczyłem się tylko do sprawdzenia składu ich drużyny na stronie internetowej.

W okresie przygotowawczym Jefferson przeplatał mecze słabsze (Start Gdynia, Trefl Sopot) z lepszymi (Wilki Morskie Szczecin). Jak będzie w sezonie? - Jestem głodny gry i, co ważniejsze, czuję, że jestem gotowy do gry i rywalizacji z każdym przeciwnikiem. Nie boję się nikogo, a w niedzielę dam z siebie wszystko, by mój zespół pokonał Anwil - tłumaczy Amerykanin.

Mimo wszystko jednak, faworytem niedzielnego spotkanie będzie zespół z Włocławka. W przypadku Kotwicy długo wydawało się, że w ogóle nie wystąpi do rozgrywek, a gdy już czarne chmury zostały odpędzone, trener Tomasz Mrożek musiał budować skład naprędce. I ten skład jest obecnie bardzo osłabiony, bowiem kontuzję cały czas leczy nominalny podstawowy środkowy Tomasz Kęsicki.

- Z tego, co słyszałem, ma do nas wrócić w połowie przyszłego miesiąca. Nie znam go za bardzo jako koszykarza, więc nie wiem ile tracimy przez jego nieobecność, ale do sezonu przygotowywaliśmy się bez niego i jakoś dawaliśmy radę. Teraz też postaramy się zagrać tak, aby luka pod koszem nie była widoczna - opowiada Jefferson.

W niedzielę Amerykanina czeka trudne zadanie - pojedynek z Krzysztofem Szubargą, który choć jest niższy od rozgrywającego Kotwicy, to jednak przeważa nad nim warunkami fizycznymi. Dodatkowo, na parkiecie kilka minut jako playmaker z pewnością zagra także wracający po kontuzji, silny fizycznie Tony Weeden. - Tak jak powiedziałem, jestem gotowy do sezonu, skoncentrowany i nie boję się żadnego rywala. Liczę na dobry występ mój i mojego zespołu - puentuje Jefferson.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×