Nie będziemy chłopcami do bicia - rozmowa z Krzysztofem Krajniewskim, koszykarzem Jeziora Tarnobrzeg

Jezioro Tarnobrzeg po emocjonującym meczu pokonało na wyjeździe AZS Koszalin. Duży wkład w zwycięstwo drużyny Dariusza Szczubiała miał Krzysztof Krajniewski. - Czujemy satysfakcję - mówi dla SF.

Bartosz Półrolniczak 
Bartosz Półrolniczak 

Bartosz Półrolniczak: Przed meczem mówiliście, że nie jedziecie do Koszalina na wycieczkę i słowa dotrzymaliście. Co zdecydowało o waszej wygranej?

Krzysztof Krajniewski: Całe spotkanie było praktycznie wyrównane. Przełomowy okazał się początek czwartek kwarty, gdzie zagraliśmy twardo w obronie i Koszalin przez jakieś 6 minut nie mógł zdobyć żadnego punktu. W tym momencie odskoczyliśmy im na siedem punktów i mimo tej dramatycznej końcówki udało nam się zwyciężyć.

Miałeś duży wkład w tą wygraną, możesz grać jeszcze lepiej i jeszcze więcej dać drużynie?

- Dzięki, jestem zadowolony z mojego debiutu w ekstraklasie. Oczywiście zdarzały się różne błędy, muszę je przeanalizować. Czy stać mnie na więcej? Myślę, że tak. Wczoraj nie pokazałem wszystkich swoich możliwości.

Jak oceniasz występ drużyny, mimo wygranej możecie chyba jeszcze pewne elementy poprawić?

- Myślę, że zagraliśmy wczoraj naprawdę dobre zawody. Mimo, że nie byliśmy w tym meczu faworytem według wielu fachowców świata koszykarskiego, pokazaliśmy, że jesteśmy prawdziwą drużyną, drzemie w nas ogromny potencjał, mamy ducha walki i z meczu na mecz powinniśmy być jeszcze lepsi. Jedynym naszym mankamentem były zbiórki. Nie możemy pozwolić, żeby przeciwnik zbierał nam aż 14 piłek w ataku, przy naszych ledwie trzech.

Wygraliście na gorącym terenie, ale mogliście trochę uniknąć takich nerwów w końcówce.

- Końcówka była dramatyczna. My zrobiliśmy sobie na początku czwartej kwarty apetyt na zwycięstwo, natomiast AZS jako gospodarz chciał pokazać się przed własną publicznością. Po tym jak wyszliśmy na 7 punktów przewagi na 3 minuty do ostatniego gwizdka, kibice zdopingowali koszalinian do ataku. AZS zaczął bardzo agresywnie bronić na całym boisku, przez to popełniliśmy kilka strat, to nas trochę zdekoncentrowało. Nie możemy do tego dopuścić w przyszłości, żeby w minutę stracić wypracowaną wcześniej przewagę. Jednak w ostatnich sekundach szczęście było po naszej stronie. Wygrana jak najbardziej zasłużona.

Wygrana dla was nie będąc faworytem, dodatkowo po tak długiej podróży to coś wyjątkowego, czujecie satysfakcję?

- No pewnie, że tak. Pokazaliśmy, że nie jesteśmy chłopcami do bicia.

Myślisz, że ta wygrana sprawi iż niektórzy zaczną inaczej patrzyć na Jezioro Tarnobrzeg?

- Jestem przekonany, że tak będzie. Myślę, że już po pierwszych sparingach przedsezonowych wielu sceptyków zmieniło o naszej drużynie swoje zdanie, bo dobra drużyna to nie tylko nazwiska na papierze, ale to co ta drużyna pokazuje się na boisku.

Podoba ci się atmosfera wokół koszykówki w Tarnobrzegu?

- Tarnobrzeg znam już jak własną kieszeń. Stąd pochodzi moja dziewczyna, z którą już jestem cztery lata. Byłem tutaj częstym bywalcem (śmiech). Mieszka się tu fajnie, spokojnie. Drużyna ma bardzo wielu fanów. To miasto żyje głównie sportem: koszykówką ale także piłką nożną i tenisem stołowym. Na naszych meczach hala jest wypełniona niemal po brzegi. Atmosfera jest świetna, a najbardziej można było ją odczuć podczas emocjonującego spotkania z Sokołem Łańcut na Mistrzostwach Podkarpacia.

Po wygranej w Koszalinie przed wami pierwszy mecz w Tarnobrzegu z Kotwicą. Apetyty kibiców z pewnością wzrosną, nie obawiacie się presji?

- Nie czujemy jakiejś większej presji przed tym pojedynkiem. Musimy wyjść pewni siebie na boisko, w pełni skoncentrowani i po prostu zagrać swoją koszykówkę tak, żeby nie zawieść naszych kibiców.

Cel na mecz z Kotwicą zatem jest jasny.

- Cel jest jeden. U siebie musimy wygrywać z każdym, jeśli poważnie myślimy o play offach.

Będziecie się na ten mecz specjalnie przygotowywać?

- Przed każdym meczem analizujemy zagrywki przeciwnika, oglądamy filmy z ich udziałem. Na pewno będziemy ćwiczyć różne warianty w obronie. Mecz z AZS to już przeszłość. Od poniedziałku trzeba myśleć już tylko o pojedynku z Kotwicą.

Ten mecz może mieć dla was inny ciężar, bo tym razem wy zagracie w roli faworyta.

- Nie jestem do końca pewien, czy dla wszystkich jesteśmy faworytem tego meczu. A jak tak jest, to pewnie tylko ze względu na to, że gramy u siebie.

Co trzeba zrobić by ich pokonać, układacie już sobie w głowie powoli plan na ten mecz?

- Kotwica jako jedna z ostatnich ekip skompletowała skład. Mecze sparingowe wykazały, że potrafią walczyć. Podobnie jak u nas panuje tam mieszanka młodości z doświadczeniem. Mecz na pewno będzie ciekawy. Nie widziałem jeszcze osobiście jak prezentują się poszczególni gracze tej ekipy. Po obejrzeniu video już będziemy mieli jakiś obraz ich gry i na pewno trener dostosuje pod nich odpowiednią taktykę. Jak powiedziałem wcześniej, my musimy zagrać swój szybki basket. Mamy wyjść skoncentrowani i postawić im twarde warunki od samego początku.

Grasz pierwszy raz w ekstraklasie. Zaskoczyła cię czymś zmiana poziomu czy nie zareagowałeś specjalnie na zmianę ligi?

- Osobiście nie widzę jakiejś większej przepaści między PLK a 1. Ligą. Jedyne różnice jakie zauważyłem to m.in. to, że obcokrajowcy prezentują trochę inny styl gry, niż Polacy tu w PLK jak i na zapleczu ekstraklasy. Gra tutaj jest na pewno bardziej siłowa. Jest też szybsza, zwłaszcza moja drużyna prezentuje taką szybką i ofensywną koszykówkę, co bardzo mi odpowiada.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×