W poniedziałek w Houston, podobnie jak w większości klubów NBA, odbywał się dzień mediów. Odmieniona drużyna tamtejszych Rockets sporo rozmawiała z mediami. Oczywiście postacią numer jeden był fenomen ubiegłego sezonu - Jeremy Lin.
Jak poinformował sam zainteresowany, jego przybycie do Teksasu świadczy o zaufaniu jakim obdarzyli go włodarze klubu. Teraz czas na to, aby on się odwdzięczył - dobrą grą i postawą prawdziwego lidera.
- Przypomina mi to trochę przyjście do uczelni, kiedy każdego roku składa się praktycznie nowy zespół. Będę ciężko pracował, aby poprowadzić zespół w tym okresie - komentował Jeremy Lin.
- Rozegrałem ok. 50 meczów w NBA w mojej karierze, więc myślę, że to co widzieliście, to dopiero początek. Wciąż popełniam masę błędów, jednak jeśli uda mi się je ograniczyć, to moja gra wejdzie na wyższy poziom, stanę się lepszym zawodnikiem - liderem - dodawał odważnie Lin.
Ekipa Houston Rockets przeszła w ciągu minionego lata przez sporo zmian. W drużynie pojawiło się wiele nowych twarzy, jednak wydawać by się mogło, że liderem pozostanie Kevin Martin. Ten jednak, sam podkreśla, że przystosuje się do każdej roli, która pomoże jego drużynie. - Wielu ludzi mówiło już wcześniej, że nie jestem tu szczęśliwy i pewnie chcę odejść. To nieprawda, kocham ten klub, chce dla niego jak najlepiej i pragnę tu zostać - wyjaśniał Martin.