Klub zyskuje na kontaktach Tabaka - rozmowa z Tomaszem Kwiatkowskim, dyrektorem sportowym Trefla Sopot

- Wszyscy nowi zawodnicy, zwłaszcza ci ze Stanów Zjednoczonych, są sprawdzani przez klub, również z wykorzystaniem kontaktów trenera - twierdzi Tomasz Kwiatkowski, dyrektor sportowy Trefla Sopot.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Karol Wasiek: Czy już wiadomo, kiedy będziemy mogli zobaczyć na parkiecie nowego gracza - Kurta Looby'ego?

Tomasz Kwiatkowski: Kurt wystąpi w naszych barwach jak tylko zostanie zgłoszony do polskiej ligi. Stanie się to gdy otrzymamy wszystkie dokumenty konieczne do jego zgłoszenia i zarejestrowania. Najpierw jednak musi zostać rozwiązany spór z jego byłym klubem.

A czy na przestrzeni ostatnich dni sprawa nieco przyspieszyła?

- Tak, oczywiście. Może to potrwać jeszcze kilka dni, ale liczyliśmy się z takim rozwojem sytuacji.

Myśli pan, że Kurt Looby będzie solidnym wzmocnieniem zespołu?

- Uważam, że ten zawodnik może dać nam to czego potrzebujemy w grze pod samym koszem. Nie tyle nawet w ofensywie, chociaż jego atletyzm, zasięg ramion i siła mogą się nam przydać także po atakowanej stronie. Przede wszystkim Kurt ma nam pomóc w obronie i zbiórkach.

Czy ci dwaj nowi zawodnicy, którzy trafili do zespołu jako ostatni byli na samym szczycie waszej listy życzeń, jeśli chodzi o zatrudnienie nowych graczy?

- Jeżeli chodzi o Kurta to na pewno tak. Przecież dlatego zaryzykowaliśmy, sprowadzając zawodnika, który na dzisiaj nie może jeszcze u nas występować. Przyglądaliśmy mu się od jakiegoś czasu, staraliśmy się dokładnie sprawdzić jaka jest jego sytuacja, dlatego jesteśmy dobrej myśli i robimy wszystko, żeby jak najszybciej mógł dla nas grać. Kurt trenuje w Sopocie, przygotowuje się do gry, bo też trzeba przyznać, że nie jest jeszcze w optymalnej formie. Sam zawodnik jest bardzo zadowolony z tego, że będzie mógł współpracować z Żanem Tabakiem, bo przy tym trenerze może nauczyć się naprawdę bardzo dużo. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że Kurt Looby zaczął grać w koszykówkę dopiero w wieku 19 lat. W zespole uniwersyteckim i wszystkich kolejnych gdzie występował miał głównie zadania defensywne, starano się wykorzystywać jego naturalny atletyzm, nie koncentrując się chyba za bardzo na nauce manewrów podkoszowych. To nie jest gracz wybitnie uzdolniony ofensywnie, oględnie mówiąc. Jednakże jego warunki fizyczne i umiejętność gry w obronie są dla nas na tyle atrakcyjne, że chcieliśmy go mieć. Sam gracz jest gotowy do ciężkiej pracy i jestem przekonany, że jeśli poświęci mu się trochę czasu, to przez najbliższy sezon może poczynić znaczny postęp.

A rozgrywający Maurice Acker - jakim jest typem gracza?

- Szukaliśmy gracza o podobnych cechach jakie posiada Frank Turner - szybkość, agresywna gra w obronie zespołowej i jeden na jednego, a w ataku swoboda minięcia swojego rywala, kreowanie pozycji dla innych - jednak obdarzonego znacznie lepszym rzutem z dystansu. Udało się podpisać umowę z graczem po bardzo dobrej szkole, który w dodatku występował już w Europie. Jednak niekoniecznie był to akurat ten zawodnik, którego chcieliśmy zatrudnić w pierwszej kolejności, rozpatrywaliśmy tu różne opcje. Kombinacja jego umiejętności i warunków zawarcia umowy zadecydowała o tym, że wybraliśmy akurat jego. Ważne było też to, że ten kontrakt ma opcję miesięcznego okresu próbnego. Maurice jest z nami, na razie uczy się naszego systemu gry, a my cały czas obserwujemy jak on pracuje i jaka jest sytuacja na rynku wolnych graczy. Nie ma co ukrywać, że ten zawodnik ma pewne słabości, takie np jak niski wzrost. Nie jest to też zawodnik najsilniejszy fizycznie. Jeśli jednak będzie umiał to ukryć, wykorzystując inne swoje cechy, jeśli udowodni, że może być wartościowym elementem drużyny, to zostanie w naszym zespole.

Czy obydwaj zawodnicy byli autorskim pomysłem Żana Tabaka? Czy trener w jakikolwiek sposób wykorzystuje swoje kontakty, które zdobył w Stanach Zjednoczonych pracując np jako skaut dla N.Y.Knicks?

- Wszyscy nowi zawodnicy, zwłaszcza ci ze Stanów Zjednoczonych, są sprawdzani przez klub, również z wykorzystaniem kontaktów trenera. Niewątpliwe klub też na tym zyskuje, bo pojawiają się nowe możliwości współpracy. Żan Tabak chciał mieć w zespole określonych zawodników, a każdy zatrudniony został przez niego osobiście wybrany lub zaakceptowany. Natomiast my potencjalnych zawodników na każdą pozycję sprawdzaliśmy kilkudziesięciu, mówię tu o tych już wstępnie wyselekcjonowanych. Są bardzo różne przyczyny dla których nie mogliśmy sprowadzić innych, być może lepszych koszykarzy, a najważniejszą są oczywiście pieniądze. Ciekawostką jest, że trener, który jest byłym zawodnikiem o imponujących warunkach fizycznych, zupełnie nie przejmuje się tym, czy rozgrywający ma 170, 180 czy 190 cm wzrostu. Mieliśmy np ciekawe propozycje znacznie wyższych graczy obwodowych, którzy mogliby być w ataku znaczącymi postaciami na poziomie polskiej ligi, ale obecnie inne rzeczy są dla nas priorytetem - przede wszystkim gra w obronie i gra dla zespołu.

Co może pan powiedzieć o Mateuszu Jarmakowiczu? Pojawiały się w internecie głosy, że jest on "na wylocie" z klubu? Potwierdzi pan te informacje?

- Mateusz Jarmakowicz w mojej ocenie jest graczem, który wciąż się rozwija, tak fizycznie jak i przede wszystkim jeśli chodzi o umiejętność gry, doświadczenie, wiedzę o koszykówce. Żan Tabak jest bardzo wymagającym trenerem, oczekuje pełnego zaangażowania fizycznego podczas treningu. Mateusz jest twardym graczem, nie poddaje się, nie ucieka od wysiłku. Jednak trener wymaga też zrozumienia i przyswojenia niełatwych zasad gry zespołowej na wysokim poziomie, a z tym Mateusz miewa jeszcze problemy. Czasem jest też zbyt wolny jeżeli chodzi o grę na pozycji numer cztery i za słaby fizycznie, aby udanie walczyć przeciw klasowym centrom. To są niewątpliwie słabości, które musi poprawić. Ale przecież każdy z naszych zawodników ma swoje mocne i słabsze strony, nie tylko Mateusz. Jestem przekonany, że filozofia trenera poparta ich ciężką pracą spowoduje, że każdy z nich będzie coraz lepszym graczem. Żan Tabak na samym początku powiedział zawodnikom: "Czasami będę na ciebie krzyczał, jeśli będę musiał. Ale tak długo, jak będę to robił, będzie to oznaczało, że mi zależy na twoim rozwoju. W momencie, kiedy przestanę to robić będzie to oznaczało, że już mi nie zależy, że już w ciebie nie wierzę. Bo na pewno nie będzie to oznaczało, że jesteś idealnym graczem (śmiech)". Mateusz jest dosyć częstym obiektem uwag trenera Tabaka, ale on to rozumie i widzę, że to go motywuje do jeszcze większego wysiłku. Myślę, że stracił do tej pory dużo czasu, bo tak utalentowany gracz, z takimi warunkami fizycznymi, powinien być już dalej w rozwoju koszykarskim. Ale takie sytuacje nie są przecież niczym wyjątkowym. Jeżeli np mówimy o tym, że Kurt Looby, który ma przecież już 28 lat, wciąż może się czegoś nowego nauczyć i być lepszym graczem, to tym bardziej jest to możliwe w przypadku Jarmakowicza. Jeżeli poprawi konieczne elementy, jak choćby siła nóg, czy funkcjonowanie w obronie zespołowej, to może być bardzo dobrym graczem na poziomie polskiej ligi.

Czyli nie ma tematu zwolnienia go z klubu?

- Niewątpliwie po dołączeniu do nas Kurta Looby'ego dla kogoś z grupy graczy podkoszowych może brakować minut. Mateusz ma ciężką konkurencję, bo jest z nami Marcin Stefański, po którym widać że świetnie wpasował się w system trenera Tabaka, są Filip Dylewicz i Sime Spralja, będzie także Kurt. To oznacza, że będzie musiał jeszcze mocniej rywalizować na treningach, aby dostać swoje minuty na parkiecie podczas meczu. Ale nie tylko on - to będzie dotyczyło każdego z naszych koszykarzy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×