Wikana Start zanotował cztery kolejne porażki. Wyrównaną walkę toczył tylko z Franz Astorią Bydgoszcz, a i tak przegrał 81:83. W piątek drużynę upokorzył WKS Śląsk Wrocław. Beniaminek był kompletnie poza zasięgiem podopiecznych Dominika Derwisza i zwyciężył w Lublinie aż 85:52. - Mamy ogromne przestoje w ataku. O ile w obronie radzimy sobie raz lepiej, raz gorzej, o tyle w ataku jak przychodzi kryzys, to ciężko zdobyć punkty. Na tablicy widzieliśmy, że w III kwarcie było 29 punktów po naszej stronie przez kilka minut. To jest problem. Teoretycznie mamy kilku zawodników - strzelców, a nie są oni do końca wykorzystani. Czeka nas jeszcze dużo pracy - ocenia Paweł Kowalski.
Lubelski zespół ma w składzie tak doświadczonych koszykarzy, jak choćby Tomasz Celej, Przemysław Łuszczewski czy Michał Marciniak. Ustępują oni młodszym przeciwnikom pod względem mobilności, co często odbija się na wynikach. - Tak naprawdę ten sam problem mamy od początku sezonu. To znaczy - mamy dobry skład, dużo indywidualnie dobrych zawodników, a problemem jest to, że tak naprawdę nie jesteśmy zgrani. Drużyna została zmieniona praktycznie o 90 procent podług ostatniego sezonu. Jak mówiłem zresztą przed rozgrywkami - potrzeba kilku miesięcy, żeby zbudować drużynę, która będzie dobrze współpracowała ze sobą - analizuje 29-letni skrzydłowy.
W piątkowy wieczór to właśnie Kowalski był najlepszym zawodnikiem w zespole Wikany Startu. Zdobył on 14 punktów, ale z drugiej strony jako jedyny zaliczył pięć fauli. - Ciężko cieszyć się ze swojej gry. Po pierwsze nie byłem do końca zadowolony z postawy w obronie. Po drugie, ciężko cieszyć się z indywidualnych osiągnięć, kiedy drużyna przegrywa ponad 30 punktami - przyznaje Kowalski.
Paweł Kowalski: Czeka nas dużo pracy
Lubelscy kibice nie spodziewali się tak fatalnego początku sezonu w wykonaniu Wikany Startu. Drużyna została wzmocniona, a jednak nie znajduje to odzwierciedlenia na boisku.