Nie da się ukryć, że cel jakim jest zwycięstwo będzie bardzo trudno osiągnąć. Krakowianki mimo ogromnej ambicji w dotychczasowych spotkaniach ligowych ani razu nie zaprezentowały pełni formy przez 40 minut, więc pozostaje mieć jedynie nadzieję, iż zmienią tą tendencję. Niestety nie dokonały tego w miniony weekend w Gdyni, gdzie co prawda zwyciężyły, ale na finiszu same sobie zgotowały nerwówkę. - Podobnie jak w poprzednich starciach dobre chwile przeplataliśmy złymi. Nie mamy prawa doprowadzać do sytuacji, w której popełniamy łącznie 20 strat oraz pozwalamy rywalowi na zbiórki w ataku. Pod naszymi tablicami wyłapał on aż trzynaście piłek - analizował podczas konferencji prasowej w Trójmieście zafrasowany trener małopolskiego zespołu.
Jeśli chodzi o poszczególne elementy gry Wisła musi skupić się zwłaszcza przy wspomnianej strefie podkoszowej. Słabsza dyspozycja w tym względzie wielce negatywnego przełożenia na polską ligę nie znalazła, ale już europejskie puchary niosą za sobą znacznie wyższy poziom rywalizacji. - Nie można obarczać winą tylko wysokich koszykarek, bo w drużynie gdy center czy skrzydłowe zajmują się bezpośrednią walką o miejsce w swojej strefie albo zastawianiem, pałeczkę przejmują te niższe. Podczas zajęć mocno starałyśmy się nadrobić braki. Teraz trzeba tylko poukładać sobie całość w głowach i zastosować w praktyce, bo przecież każda wie doskonale jak w danym momencie zareagować - dodaje Justyna Żurowska.
Za pewnego rodzaju pozytywny symptom należy uznać powoli zwyżkującą formę Petry Stampalija. Chorwatka pierwotnie miała trudności by sprostać wymaganiom, jednak z czasem jej obecność wśród grającej piątki daje coraz bardziej wymierne efekty, a ona w ten sposób udowadnia, że nie znalazła się przy Reymonta przypadkowo. - Dla mnie na pierwszym miejscu w hierarchii stoi kolektyw. Wraz z koleżankami próbujemy wprowadzać nowe zagrania. Dzięki temu poznajemy własne nawyki i to znajduje odzwierciedlenie w ogólnej jakości poczynań - twierdzi 30-latka.
Marzyłoby się zatem, aby podopieczne Jose Ignacio Hernandeza wykorzystały lepsze zrozumienie. Obecny skład pracuje ze sobą na tyle długo, że powinien przynajmniej wystrzegać się prostych błędów, które przy konfrontacjach wysokiej rangi zawsze bolą podwójnie. - Jesteśmy nową drużyną i na pewno potrzeba więcej cierpliwości, by różne warianty udoskonalić. Atut stanowi to, że mamy wiele zawodniczek doświadczonych, które prezentują solidny poziom - uważa Paulina Pawlak.
Co ciekawe, wiele zależeć będzie również od niej. Polska rozgrywająca imponuje walecznością i już parokrotnie pomagała w osiąganiu korzystnych rezultatów. W pamięci pozostaje zwłaszcza pojedynek z AZS-em Gorzów, gdzie mimo niesprzyjających okoliczności poderwała koleżanki do boju. - Najważniejsze, że realizujemy wspólne cele - mówi skromnie.
Jednakże samą ambicją wiślaczki kompletu punktów na zachodzie Europy nie wywalczą. Miejscowe, mając handicap w postaci własnej hali oraz kibiców uczynią wszystko, żeby pomyślnie zainaugurować zmagania i zrobić mały kroczek w kierunku zajęcia satysfakcjonujących ich lokat.
Mistrzynie Polski uważać będą musiały na doskonale znaną Stephany Skrbę. 25-latka zdążyła wypracować sobie markę w koszykarskim światku i mnóstwo piłek partnerki przypuszczalnie skierują pod jej adresem. A wiedząc, iż w szeregach polskiego teamu pozycja numer "4" wykazuje niedociągnięcia, jego sztab szkoleniowy wręcz musi przygotować odpowiednie warianty taktyczne dla obu formacji, żeby nie dać się łatwo zaskoczyć.
Aby jednak zbytnio nie gloryfikować Bourges warto przypomnieć, że w przeciwieństwie do Wisły zanotował już w obecnym sezonie pierwszą porażkę i to z przeciętnym francuskim ligowcem, więc jak widać wcale nie jest nietykalny.
Mecz w środę o godzinie 20.