Horror w Phoenix, poprawny Gortat

Drużyna jedynego Polaka w NBA niezbyt udanie otworzyła nowy sezon w NBA. Po dramatycznej końcówce, rzutem na taśmę, lepsi od Suns okazali się "Wojownicy" z Golden State.

W całym spotkaniu widać było, że w szeregach obu drużyn panuje chaos, a zawodnicy nie są jeszcze do końca zgrani. W pierwszej kwarcie z bardzo dobrej strony zaprezentował się Jared Dudley, który zdobył w tamtym okresie 10 punktów. Po 10 minutach gry, Marcina Gortata zastąpił Jermaine O'Neal. Ten spisywał się jednak bardzo przeciętnie, więc Polak szybko powrócił na plac gry.

Podstawowy center Phoenix Suns, jak i cały zespół, miał problemy z defensywą. Przyjezdni z Golden State, a szczególnie Brandon Rush, z łatwością dziurawili siatkę gospodarzy. Marcin stawiał bardzo dużo zasłon, ale Goran Dragić nie potrafił tego wykorzystać w takim stopniu jak kiedyś robił to Steve Nash. Gospodarze z Phoenix do przerwy przegrywali 42:48.

Po zmianie stron, Suns przyspieszyli i szybko odrobili straty. Znak do ataku skutecznymi akcjami dał Michael Beasley. Gortat dobił piłkę po niecelnym rzucie kolegi, a "Słońca" objęły prowadzenie 63:62. Drużyna ze stanu Arizona powiększała przewagę i nic nie wskazywało na to, żeby wynik miał się jeszcze odwrócić.

W 4. kwarcie zabrakło jednak przysłowiowej zimnej głowy. Zwycięstwo swojemu zespołowi zapewnił Carl Landry, który w kluczowych momentach zdobył aż 10 "oczek". W ostatnich sekundach Suns mieli jeszcze swoje szansę na zmianę rezultatu. Najpierw, przy trzypunktowej przewadze gości faulowany został Dragic. Ten trafił jednak zaledwie raz. Następnie na linii rzutów wolnych stanął Stephen Curry, który, ku zaskoczeniu wszystkich, pomylił się dwukrotnie.

Gospodarze nie mieli już do wykorzystania czasu, więc po zbiórce Scoli mieli 4,4 sekundy na przeprowadzenie piłki i trafienie do kosza. Dragic przebiegł połowę, ale podał do Sebastiana Telfaira, który oddał rzut już po końcowym gwizdku.

Warto odnotować również, że oba zespoły rzucały na przeciętnej skuteczności. Suns trafili tylko 32/80 rzutów z gry (40 procent), a Warriors 33/86 (38,4 procent).

Marcin Gortat ostatecznie spędził na parkiecie 34 minuty. W tym czasie zdołał uzbierać 10 punktów, 9 zbiórek, jedną asystę i aż 5 bloków, "czapiąc" przy tym choćby Andrew Boguta. 28-latek trafił 5 na 10 rzutów z gry, ale popełnił też 3 straty.

Polak swój występ z pewnością może zaliczyć do udanych, ale na pewno cieszyłby się bardziej, gdyby jego drużyna odniosła zwycięstwo. Szansę na rehabilitację Suns będą mieli już 2 listopada, kiedy to ponownie na własnym parkiecie podejmą Detroit Pistons.

Phoenix Suns - Golden State Warriors 85:87 (21:25, 21:23, 25:17, 18:22)

Suns: Dragic 17, Scola 15, Dudley 11, Gortat 10, Tucker 10, Brown 8, Beasley 8.
Warriors: Landry 17, Thompson 16, Rush 14, Jack 10, Bogut 8.

Komentarze (10)
avatar
Kriss83
2.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
tak czy siak Miami Heat znowu bedą mistrzami!!choć nie przepadam za nimi w tym sezonie tylko Lakers może im deptać po piętach!! tym bardziej, że teraz w Heat gra Ray Allen!! 
luksin
1.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a moim zdaniem brak rozgrywajacego ktory bedzie umial wykorzystac potencjal podkoszowy suns bedzie najwiekszym problemem...scola i gortat moga grac na wysokim poziomie ale trzeba do nich dostar Czytaj całość
avatar
jaso
1.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dokładnie! Czas akurat będzie pracował na ich korzyść , mam nadzieje, ze dadzą rade i awansują! Kibicuje im z całego serca! Co do Marcina to on jeszcze się rozegra i pokaże, że jest świetnym gr Czytaj całość
avatar
DamianCKM
1.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Phoenix niestety kolejny sezon bez play off. 
avatar
derek
1.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
w tym sezonie nic nie osiągną