Spotkanie pomiędzy MKS-em Dąbrowa Górnicza a Franz Astorią Bydgoszcz mogło mieć tylko jedno zakończenie, gdyż zdecydowanym faworytem byli Zagłębiacy. Jednak pierwsza połowa pokazała, że bydgoszczanie tworzą ambitną i waleczną drużynę, która może grać jak równy z równym z wyżej notowanymi rywalami. Po ośmiu minutach drugiej kwarty trójka Filipa Małgorzaciaka doprowadziła do remisu.
Dopiero po przerwie zaczęła zaznaczać się wyraźna przewaga dąbrowian, którzy grali jak z nut i efektownie kończyli akcje, wzbudzając zachwyt kibiców. - Chcieliśmy wykorzystać to, że mamy szybszych zawodników. W momencie, gdy realizowaliśmy założenia, wszystko wyglądało bardzo dobrze, czyli była szybka i skuteczna gra. W momentach, w których zwalnialiśmy, Astoria dochodziła nas. Rywale w składzie mieli doświadczonych zawodników, których nie można lekceważyć. W trzeciej kwarcie wszystko nam wychodziło, widowiskowe akcje, skuteczne rzuty i co najważniejsze, dobra obrona strefowa. To wszystko pozwoliło nam wypracować przewagę - wyjaśnił trener MKS-u Wojciech Wieczorek.
Po trzeciej kwarcie dąbrowianie prowadzili 73:54, więc zagłębiowski trener wysłał do boju w kolejnej odsłonie młodych zawodników - Dziembę, Grzegorza Grochowskiego, Jakuba Karolaka, Macieja Maja i Marcina Piechowicza. - Ale w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że była okazja, by dać pograć młodzieży. Młodzi zawodnicy grają w drużynie, bo są w niej. Mecz był zacięty, bardzo wyrównany, na każdym kroku podkreślam, że ta liga jest wyrównana. Graliśmy z zespołem z dolnej części tabeli, a grał z nami jak równy z równym. Tak wygląda 90 procent spotkań w I lidze, wystarczy moment dekoncentracji i zaczynają się kłopoty. Do tego meczu wychodziliśmy skoncentrowani na 100 procent i uważam, że bardzo dobra trzecia kwarta pozwoliła nam oczekiwać ostatniego gwizdka - podkreślił.
W spotkaniu nie wystąpił kapitan MKS-u Paweł Zmarlak, jednak trener nie chciał ujawnić powodów.