Sobotnie spotkanie od kilku znakomitych akcji rozpoczął Marcin Dymała. 22-latek po pięciu pierwszych minutach, miał na swoim koncie już 9 punktów, ale drużyna z Ostrowa minimalnie przegrywała. Przyjezdni z Łańcuta zaliczyli serial dziewięciu punktów z rzędu i po pierwszej kwarcie to oni prowadzili 23:12. "Stalówka" miała problemy przede wszystkim z upilnowaniem rywali.
W drugiej kwarcie atmosferę w ostrowskiej hali podgrzała seria kontrowersyjnych decyzji sędziów. Trójka odpowiadająca za przebieg owego spotkania wyraźnie miała problemy z obiektywną oceną sytuacji, a z trybun usłyszeć mogliśmy niecenzuralne komentarze. Najpierw czwarte przewinienie odgwizdane zostało Wojciechowi Szawarskiemu, a następnie zawodnicy NETO PTG Sokół Łańcut wykonywali cztery rzuty osobiste po dwóch faulach technicznych ze strony gospodarzy. Niezrozumiałych sytuacji w tym spotkaniu było o wiele więcej.
- Gwizdki gwizdkami, natomiast nad tym się nie skupialiśmy, ponieważ graliśmy po prostu słabo. Szczególnie w ataku, gdzie zaczęliśmy zrywać akcję. Każdy, kto dostał piłkę chciał być królem wieczoru - komentował na gorąco po spotkaniu dziwne decyzje arbitrów trener "Stalówki".
Goście wykorzystali sytuację i po 20 minutach prowadzili już 43:33. W drugiej odsłonie dużo dobrego z ławki wniósł Adam Kaczmarzyk, który w ciągu całego spotkania zgromadził w sumie 11 punktów.
Po zmianie stron oglądaliśmy zupełnie dwa inne zespoły. Stal, która przed przerwą miała spore problemy zarówno w defensywie jak i ofensywie, wyszła bardzo zmotywowana. Gospodarze walczyli o każdą piłkę i każdy centymetr boiska. Drużyna Sokoła Łańcut po trzech minutach miała na swoim koncie już 5 fauli i każde kolejne karane było rzutami osobistymi. Podopieczni Mikołaj Czai natomiast szybko odrobili dziesięciopunktową stratę i pod koniec trzeciej odsłony wyszli na długo wyczekiwane prowadzenie.
W tym okresie brylował szczególnie Wojciech Żurawski i wspomniany wyżej Kaczmarzyk, który w pewnym momencie wymusił dwa faule w obronie na rywalach. Co ciekawe, "Żurek" trafił za trzy punkty, co u gracza na jego pozycji jest raczej rzadkością.
W czwartej kwarcie przewaga "Stalówki" nie podlegała już żadnej dyskusji. Pierwsze punkty w sobotnim spotkaniu zdobył Marcin Kałowski, a za pięć fauli schodzili po kolei - Karol Dębski, Maciej Klima i Bartosz Dubiel. Miejscowi zaliczyli run 16-0 i w końcówce, bez zbędnych nerwów, utrzymali zwycięstwo do końca.
Zawodnicy Sokoła stracili w drugiej połowie aż 17 piłek. To pokazuje tylko jak dobrze po przerwie bronili gospodarze z Ostrowa Wielkopolskiego. W szeregach przyjezdnych 14 punktów zgromadził Tomasz Fortuna, a 13 Damian Pieloch.
Pod tablicami znów królował center Stali. Wojciech Żurawski zanotował tym razem 14 "oczek" i 13 zbiórek, w tym aż 8 w ataku! Najskuteczniejszym zawodnikiem w całym spotkaniu był jednak wychowanek ostrowskiego klubu - Marcin Dymała, autor 15 punktów. Niezłe spotkanie rozegrał również Marek Szumełda-Krzycki, który rozdał 6 asyst, zebrał 6 piłek i zaaplikował rywalom 12 "oczek".
- Chłopacy zostawili na parkiecie, za przeproszeniem kawał "jaj". W przerwie ustaliliśmy co nam szwankowało w pierwszej połowie, zagraliśmy ją naprawdę słabo. Zawodnicy wyciągnęli z tego wnioski, uszczelnili bardzo mocno obronę, co dało nam okazję do kontr i ustawiła trochę grę w ataku, stąd ten wynik - podsumował sobotnie spotkanie Mikołaj Czaja.
BM SLAM Stal Ostrów Wlkp. - NETO PTG Sokół Łańcut 72:63 (12:23, 21:20, 20:10, 19:10)
Stal: Dymała 15, Żurawski 14, Szumełda-Krzycki 12, Kaczmarzyk 11, Szawarski 8, Olejnik 5, Kałowski 4, Chmielarz 3, Strzelecki 0, Zębski.
Sokół: Fortuna 14, Pieloch 13, Dębski 10, Hałas 8, Baran 8, Młynarski 7, Gawrzydek 1, Dubiel 0, Balawender 0.