Patryk Neumann: Powrócił pan na ławkę trenerską Spójni po kilku latach. Była to trudna decyzja?
Ireneusz Purwiniecki: Na pewno niełatwa. Nie byłem człowiekiem, który czyha na pozycję takiego wybitnego trenera, jakim jest Tadeusz Aleksandrowicz. Wiem jedno, że trener Aleksandrowicz odchodził i byłaby zmiana. Czy to ktoś z zewnątrz, czy ja. Jeżeli nie podjąłbym się trenowania zespołu na pewno przyszedłby ktoś inny.
Jakieś przymiarki wcześniej już były, czy decyzję trzeba było podjąć nagle po porażce w Kielcach?
- Nagle po meczu w Kielcach. Wcześniej nie było nic przygotowane.
Miał pan już pierwsze treningi z zespołem. Co pan zamierza zmienić w funkcjonowaniu drużyny?
- Na razie zajęcia prowadzi trener Kurkianiec. Rozmawiam z zawodnikami. Do kolejnego meczu, który zagramy w sobotę, chcę się spotkać z wszystkimi graczami indywidualnie. Jestem już po trzech rozmowach. W środę mam kolejne dwie. Zagramy też wewnętrzne gry. To kolejny element, który mi pomoże ocenić sytuację. Będziemy szukać poprawy bilansu, bo drużyna jest dobrze przygotowana pod względem fizycznym. Nie może być inaczej u trenerów Aleksandrowicza i Kurkiańca. Trener Kurkianiec został i będzie kontynuował swoją pracę, natomiast moja rola jest taka, żeby znaleźć coś, czego nie mieli. Sytuacja też nie jest jakaś tragiczna. Bywało gorzej w karierach różnych trenerów. Mam nadzieję, że powoli uda się ten bilans poprawiać. Naszym celem jest ciągnąć wspólnie ten wózek. Przede wszystkim ja, ale i zawodnicy musimy się poczuwać do tego, że porażki bardzo bolą lokalne środowisko.
Ważniejsza jest teraz, zatem sfera mentalna, odbudowanie monolitu, czy wprowadzenie nowych zagrywek?
- Na wtorkowym treningu obejrzałem wszystkie zagrywki grane przez zespół. Oczywiście każdy trener wprowadzi coś swojego. Tego nie ukrywam, ale jest za wcześnie. Jestem pod względem charakterologicznym innym człowiekiem niż trener Aleksandrowicz. Może moja rola będzie na początku polegała na takiej właśnie zmianie.
W ostatnich latach Spójnia słynęła z dobrej obrony, ale z grą w ataku bywało różnie. Pan preferuje ofensywną czy defensywną koszykówkę?
- Koszykówka jest jednolita. Gdy sam grałem byłem atakującym graczem i postrzegało się mnie, jako ofensywnego zawodnika. Analizowałem statystyki zawodników. Oni sami też nie są z nich zadowoleni. Nie zdobywaliśmy dużo punktów, ale obronę mieliśmy znakomitą. Chciałbym utrzymać ten poziom, a poprawić trochę atak. Tak by było idealnie.
Jakieś zmiany personalne w składzie są już prowadzone, czy może w najbliższych tygodniach do nich dojdzie?
- Nie, nie ma zmian. Na ten czas, gdy rozmawiam z zawodnikami są pewni swoich pozycji w drużynie. Podkreślam, że w tym momencie. W składzie jest jedenastu zawodników. Chcę dokooptować dwóch z juniorów starszych od przyszłego tygodnia. Chodzi też o treningi, żeby była dwunastka na nich. Nie ma żadnej decyzji mojej, ani prezesa o zmianach kadrowych.
Trzeba przyznać, że rywal na debiut trafił się dość trudny, bo AZS WSGK Polfarmex Kutno to jeden z lepszych zespołów w lidze potrafiących zmieść rywala z parkietu.
- Musimy się im przeciwstawić. Będziemy analizować, mamy materiały z ich meczami. Przegrali minimalnie z dobrymi zespołami na wyjeździe. Natomiast porównując wyniki w Kielcach to oni tam wygrali trzydziestoma, a my przegraliśmy. Koszykówka ma to do siebie, że statystyki nie do końca są wymierne. Dobra i pełna drużyna z dobrym trenerem Krysiewiczem. Gra u siebie. Na pewno jest faworytem, ale nie jedziemy tam się położyć.
Często zdarza się, że drużyny, które są po zmianie trenera wygrywają kolejne mecze. W tym chyba można upatrywać waszej szansy?
- Chłopaki grali na turnieju w Brzegu Dolnym z Kutnem i minimalnie przegrali. Jest takie powiedzenie, że zmiana trenera mobilizuje. Tak nieraz bywa. Jeżeli się to nie zdarzy, to przechodzi bez echa, natomiast, w innym przypadku jest nagłaśniane. Nie wiem, więc czy ten procent jest po stronie zmian. W lidze się zdarzyło. Wygrał po zmianie Zbyszek Majcherek i również trener Zamirski z Przemyśla.
Wszyscy są zdrowi? W ostatnim meczu przez większość drugiej połowy na parkiecie nie pojawił się Wiktor Grudziński.
- Wiktor bardzo dobrze pracuje. Z resztą cały zespół fajnie trenuje. Po zmianie trenera też tak bywa. Trzeba jak najdłużej to utrzymać. Cykl jest podobny, jak u trenera Aleksandrowicza. Zmiana jest po prostu personalna, natomiast na ten czas nie możemy się spodziewać wielkich roszad i zmian, nawet taktycznych.