Marcin Gortat coraz częściej dobre mecze przeplata tymi słabszymi. W starciu przeciwko New Orleans Hornets nasz rodak znów nie był pierwszoplanową postacią. Na parkiecie spędził tylko 24 minuty, w czasie których chybił pięć z siedmiu rzutów z gry. Łodzianin zgromadził w sumie sześć punktów oraz zebrał pięć piłek. Miał także przechwyt, ale żadnego bloku, co było jego domeną w pierwszych meczach sezonu.
Lepiej od Gortata spisał się weteran Jermaine O'Neal (13 pkt i 10 zb) oraz posadzony ostatnio na ławkę Luis Scola (10 pkt, 5/6 z gry).
Piątkowe starcie z Szerszeniami obfitowało w wiele zwrotów akcji. W trzeciej kwarcie goście, mimo braku w składzie Anthony'ego Davisa prowadzili nawet 74:55! Wszystko dzięki świetnej grze Ryana Andersona (34 punkty, w tym osiem trójek!) oraz Greivisa Vasqueza, który rozgrywa życiowy sezon.
Podopieczni Alvin Gentry wzięli się jednak do odrabiania strat i zanotowali serię 39:9, wychodząc na dziewięciopunktowe prowadzenie (93:84) w połowie ostatniej odsłony. To jednak okazało się niewystarczającą przewagą, bowiem Hornets po raz kolejny wrócili do gry i doprowadzili do dogrywki.
W niej bohaterem okazał się Markieff Morris. Młody podkoszowy Słońc trafił ważną trójkę i z 23 punktami ustanowił swój rekord kariery. Trzy oczka mniej dołożył Goran Dragić, który ponadto miał osiem asyst. W sumie aż sześciu graczy zanotowało dwucyfrowy wynik punktowy.
Słońca wygrały drugi mecz z rzędu i z bilansem 6-7 plasują się 11. miejscu w Konferencji Zachodniej. Identyczny bilans mają Los Angeles Lakers oraz Houston Rockets.
Phoenix Suns - New Orleans Hornets 111:108 (23:31, 24:22, 30:29, 26:22, 8:5)
(M. Morris 23, G. Dragic 20, P.J. Tucker 15 - R. Anderson 34 (11 zb), G. Vasquez 25 (14 as), A. Aminu 16)