- Zrozumcie, że gdy budowaliśmy zespół, zaczęliśmy od Polaków. Od Kamila Chanasa i od niego. Przyjechał na obóz przygotowawczy z dziesięcioma kilogramami nadwagi zupełnie nieprzygotowany. Mogliśmy już wtedy zerwać z nim kontrakt, bo istniał w nim taki zapis. Nie zrobiliśmy tego. Pamiętaliśmy, ile dobrego zrobił dla klubu, a zwłaszcza jego zwycięski rzut w Słupsku. Ufaliśmy mu i liczyliśmy na niego. Nigdy nie myśleliśmy o zerwaniu kontraktu. Gdy inni gracze biegali, on stał z boku, bo nie dawał rady - powiedział po sobotnim pojedynku trener Mihailo Uvalin.
- Gdybym go nie lubił, to już we wrześniu na obozie byłby poza zespołem. Pomogliśmy mu jednak niczym Czerwony Krzyż. I tak się nam odwdzięcza? Gdy doszedł do odpowiedniej formy, zmienia klub. Wiedzieliśmy o tym od trzech tygodni, być może powinniśmy wcześniej zareagować. Ale zrozumcie, mamy pełno roboty. Mamy ligę i gramy w pucharach. Z kolei on jeszcze przychodzi do hali i udaje, że jest wszystko w porządku. Tymczasem wszystko, co mówił, to kłamstwa. To zdrajca i dezerter. Tacy nie mogą być bohaterami - dodał.
- Mam zawsze dobre relacje z zawodnikami. Nie podoba mi się to, że ze zdrajcy robi się tutaj bohatera. To jest nie tylko mój problem, ale i wasz. Zdrajca nie może być nigdy bohaterem. Dezerter nie może być nigdy bohaterem. Jestem rozczarowany i zły, ale może ludzie nie znają prawdy. Jestem żołnierzem tego klubu, Stelmach też nim był. Wiecie, co robi się na wojnie z dezerterami. Czy są tu emocje? Zawsze są. One budują się krok po kroku, są jak puzzle, które składają się w jedną całość. On pracował z nami, jadł z nami, spał z nami. I wbił nam sztylet w plecy. Wcześniej nie słyszeliśmy ani słowa od jego agenta czy od niego. Nie przyszedł do nas i nie powiedział: "Słuchajcie, jestem niezadowolony z jakiegoś powodu, nie lubię trenera albo czegoś innego". On pracował z nami i nagle zrobił przeogromny bałagan na siedem dni przed meczem ze Zgorzelcem, gdzie zamierza grać - powiedział Uvalin.
Szkoleniowiec odniósł się także do kwestii związanej z Filipem Matczakiem. Podczas sobotniego spotkania zawodnik ten bowiem nareszcie otrzymał szansę występu. - Jest mi w tym momencie nieco szkoda Filipa Matczaka, ponieważ nie dostawał dotychczas wielu szans. Na treningach to jeden z lepszych zawodników naszego zespołu, w którego bardzo wierzę. Czasem jesteśmy pod presją, jednak wiem doskonale, że w takich sytuacjach mogę na niego bardzo liczyć. W tej chwili jedyne, czego bardzo żałuję, to fakt, że nie dostawał zbyt wielu szans ode mnie - zakończył.
BRAWO ! Stelmach bawił się na baletach w sobotę jak gdyby nic .Mimo, że zrobił coś dla klubu nie będzie go nam brakowało.
Coz za zbieg okolicznosci... ;-)