Bartosz Półrolniczak: Ten mecz był trudniejszy niż się spodziewaliście?
Adam Hrycaniuk
: Nie, w żadnym wypadku. Wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo ciężki mecz. Gospodarze to bardzo dobra drużyna, zwłaszcza u siebie. Tabela nie oddaje tego co umieją. Patrząc na skład Jeziora, uważam, że jest po prostu dobry. Spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy i dużo walki zwłaszcza, że graliśmy na wyjeździe. Jesteśmy trochę zmęczeni tym podróżowaniem, Jezioro cały tydzień się na nas szykowało, i każdy z nas wiedział, że to będzie bardzo ciężki pojedynek. I naprawdę grali świetnie, zwłaszcza w pierwszej połowie. Po przerwie poprawiliśmy obronę i mecz się wyrównał. Potem wyszliśmy na parę punktów prowadzenia, ale gospodarze nie odpuścili. W końcówce też dopisało nam szczęście.
Ten mecz pokazał, jak wyrównana jest liga w tym sezonie.
-
No właśnie, nie można kalkulować i odpuszczać. Zwłaszcza na początku sezonu jest bardzo dużo niespodzianek, i nikt się nie poddaje. Zobaczymy jak to będzie wyglądać później. Póki co jeśli ktoś sobie myśli, że są mecze łatwiejsze, i trudniejsze to może się mocno zdziwić. Wystarczy złe podejście i można pojechać na mecz i nieoczekiwanie wrócić z porażką. My to wiedzieliśmy, i podeszliśmy do meczu właściwie. Gospodarze zagrali bardzo dobrze i to wszystko. W drugiej połowie jednak to my mieliśmy więcej kontroli nad grą.
Co poza obroną dziś dało wam wygraną?
-
Generalnie druga połowa. Graliśmy bardziej poukładane akcje, więcej było myślenia i cierpliwości. Nasze akcje były długie i mądre. Pod koniec zagrywki albo Łukasz Koszarek, albo Alex Acker trafiali. Bardzo dobrą zmianę dali też wysocy. Nie poszliśmy na wymianę, bo wiadomo, że Jezioro ma wielu graczy którzy w takiej grze są lepsi i to lubią. Chyba również mniej dopadło nas zmęczenie, co w połączeniu z mocną obroną postawiło gospodarzy w ciężkiej sytuacji.
Pokazaliście charakter, przegrywaliście już dość wysoko.
-
Dokładnie, pokazaliśmy dziś, że stać nas by wrócić z przegranego meczu znów do gry. Mecz nie układał się po naszej myśli. To było bardzo fajne i mam nadzieję, że od dziś będziemy tak walczyć bo stać nas na to. Wygrana w takich okolicznościach pozwoli nam uwierzyć w siebie. Trzeba wierzyć, że taką walką i determinacją można losy meczu przechylić na swoją korzyść.
Walnie się pan przyczynił do tej wygranej, jak pan ocenia swoją formę w tym sezonie?
-
Dla mnie najważniejsze jest to, że wygraliśmy. Wszystko jest ważne, ale najważniejszy jest wynik zespołu. Zawsze to cieszy jak się uzbiera parę dobrych akcji, zbiórek czy zagra się dobrze w obronie. Krzysiek Roszyk wszedł w trudnym momencie i też fajnie się pokazał. Ważne, że każdy coś może tej drużynie dać. To jest na pewno motywujące i daje podstawy do optymizmu, że potrafię dać dużo swojej drużynie.
Po porażce w Maladze wiele mówiło się o zmianach w składzie, nie przeszkadzało wam to w skoncentrowaniu się na meczu z Jeziorem?
-
Nie, raczej nie. Mamy ludzi, którzy nam pomagają się odpowiednio przygotować. Staramy się odcinać od takich rzeczy i nie myśleć o tym, choć to jest bardzo ciężkie. Jesteśmy grupą od początku sezonu i chcemy dalej nią być. Niektórzy takie spekulacje tworzą specjalnie, żeby nas wyprowadzić z równowagi. Wielu osób chce nam podłożyć kłodę pod nogi, żeby takie rzeczy do nas docierały i przeszkadzały. My staramy się robić swoje. Wiemy, że każdy myślał, że będziemy grać dużo lepiej i osiągniemy lepsze wyniki. Jesteśmy jednak kolektywem, i poradzimy sobie z tym co się dzieje. Nie ma sensu w takie plotki się zagłębiać, chcemy dostać szansę na poprawę a nie ciągle słyszeć o takich rzeczach.
Trzy porażki z rzędu w lidze chyba jednak by was przed zmianami nie uchroniły...
-
No to jest więcej niż pewne. Liga jest wyrównana i pewne rzeczy trzeba przejść. Przegraliśmy z Anwilem, i przyznam szczerze, że się mocno zdziwiliśmy. Wydawało się, że po meczu w Eurolidze będzie mimo wszystko trochę łatwiej. Postawili twarde warunki, ale te poprzednie porażki były na własne życzenie. Nie zagraliśmy tak, jak dziś w drugiej połowie. Dziś się obudziliśmy, a w poprzednich meczach zagraliśmy sennie, i sami sobie stworzyliśmy taki los. Dziś naciskaliśmy na rywala, wymuszaliśmy błędy, a w meczu choćby z Anwilem to raczej czekaliśmy na to, co zrobi rywal. Musimy więcej z siebie dawać w obronie i w ataku, jesteśmy mistrzem i musimy zacząć grać jak mistrz. Trzeba narzucać tempo gry i swój styl, wtedy będzie zupełnie inne granie.
Mieliście kłopoty w okresie przygotowawczym, również z kontuzjami, nie odbija się to teraz?
-
Im dłużej się trenuje tym lepiej dla drużyny, a my zaczęliśmy przygotowania dość późno. Jednak już sporo czasu minęło więc to chyba nie ma już aż takiego znaczenia. To nie może być nasze wytłumaczenie, było jak było. To już jest przeszłość. Teraz ważniejsze jest, jak to wszystko poskładamy. To, że teraz jesteśmy w takiej sytuacji, to także nasza wina. Popełniliśmy parę błędów. Nie zwalałbym winy na tamte problemy. Jest już listopad, trzeba myśleć o tym co tu i teraz.
Macie renomowanego trenera, ciekawy skład, a gra póki co jest słaba, czego zatem brakuje?
-
To jest dobre pytanie. Na pewno musimy być bardziej skoncentrowani na tym, co robimy. Trener rysuje nam akcję a my musimy całą tą wiedzę chłonąć. Musimy jak najwięcej myśleć na parkiecie. Brakuje nam wiary w siebie, i takiej determinacji w robieniu tego, czego oczekuje od nas nasz trener.
Jak się pracuje z trenerem Kemzurą?
-
Nie miałem trenerów aż tak wielu, w Polsce dwóch czy trzech, wcześniej jeszcze paru. To na pewno bardzo dobre i ciekawe doświadczenie. Trener jest mądry, ułożony, posiada ogromną wiedzę. Od nas zależy, ile z tego wyciągniemy. Trzeba robić to, czego od nas oczekuje i wierzyć mu, nic więcej.
Te porażki w Eurolidze dają wam jakąś naukę, jak grać na krajowym podwórku?
-
Mam nadzieję, że tak. Już trochę procentuje, bez tego byśmy pewnie dziś przegrali. Musimy wyciągać jak najwięcej wniosków i starać się nie powtarzać błędów. Musimy jednak też pamiętać, że trzeba robić wszystko rozsądnie. Dużo podróżujemy, sporo gramy więc musimy pamiętać o odpoczynku i właściwej regeneracji sił. To ciężka sytuacja. Każda drużyna na nas czeka tydzień i się szykuje, a my mamy dzień czy dwa żeby dojechać. To nie jest komfortowa sytuacja, ale trzeba sobie z tym radzić. Z jednej strony daje nam to dużo doświadczenia, ale z drugiej strony nie może być tak, że wracamy do rozgrywek krajowych, i dajemy się ogrywać jak dzieci, tylko dlatego, że inne drużyny czekają na nas cały tydzień.