Śląsk jest bezkonkurencyjny - relacja z meczu AZS WSGK Kutno - Śląsk Wrocław

Jeżeli różnica pomiędzy pierwszą a drugą drużyną w tabeli dowolnej ligi wynosi momentami ponad 40 punktów, to na myśl przychodzi jedno słowo - dominacja.

Podróż do Kutna miała być dla zespołu wrocławskiego Śląska bardzo trudną przeprawą. Przynajmniej w teorii - kiedy mierzą się ze sobą zespoły okupujące dwa pierwsze miejsca w tabeli - powinno być bardzo ciekawie.

Teoria jednak, po raz kolejny, nijak nie ma się do rzeczywistości.

Podopieczni Tomasza Jankowskiego absolutnie zdominowali sobotni szlagier i wręcz rozbili AZS WSGK Polfarmex Kutno. Swoją siłę "Wojskowi" demonstrowali już nieraz, ale teraz wygląda to tak, że w niektórych momentach WKS od reszty ligi dzieli różnica nie jednej, nie dwóch, a kilku klas.

Trudno przypomnieć sobie w nowożytnej historii polskiej koszykówki sytuację czy to na poziomie ekstraklasy, czy też pierwszej, a może i drugiej ligi, w której lider pokonał na wyjeździe wicelidera różnicą ponad 40 "oczek".

Przebieg spotkania w przypadku takiej przepaści schodzi raczej na drugi plan, bo rzeczywiście, patrząc pod kątem rozmiarów zwycięstwa, mamy do czynienia z wyczynem wręcz historycznym. Co więcej, nie ma tu mowy o przypadku.

Za nami 10 pełnych kolejek i sytuacja w tabeli jest bardzo klarowna - o ile WKS znacząco nie pogorszy swojej dyspozycji, to spokojnie powinien zakończyć sezon zasadniczy z jedną porażką na koncie.

Wrocławianie ruszyli do ataku od samego początku. W pierwszej kwarcie aż 13 punktów zdobył Paweł Kikowski, a goście po 10 minutach prowadzili już 26:13.

Różnica oscylująca wokół 10 "oczek" powtarzała się w każdej z czterech odsłon i ułożyła się w dość spójną sekwencję. Niezależnie od momentu meczu, poziomu koncentracji czy obecności rezerwowych zawodników na parkiecie, Śląsk był lepszy przez pełne 40 minut.

Najlepszym strzelcem spotkania został właśnie "Kiko", ale aż 5 graczy WKS-u przekroczyło barierę 10 punktów, a spora część z nich została zdobyta w łatwy sposób, np. z kontry. Jak zwykle królem deski był Łukasz Diduszko, a dołączył do niego nowy nabytek - Michał Gabiński. Łącznie zebrali z tablic 17 piłek.

Dla kontrastu, w szeregach gospodarzy granicę 10 "oczek" z trudem osiągnęli tylko Wojciech Glabas oraz Krzysztof Jakóbczyk.

Różnicę w grze obu ekip pokazują również statystyki rzutowe - WKS miał skuteczność na poziomie 56 proc. z gry (oraz 8/13 za 3), przy 31,4 proc. AZS-u. Śląsk popełni również jedynie 4 straty.

AZS WSGK Kutno - Śląsk Wrocław 55:96 (13:26, 15:24, 15:24, 12:22)

AZS: Glabas 10, Jakóbczyk 10, Rduch 8, Dłuski 6, Mazur 5, Bręk 4, Szwed 4, Trepka 4, Kwiatkowski 4, Małecki 0

Śląsk: - Kikowski 25, Ochońko 14, Flieger 11, Diduszko 11, Mroczek-Truskowski 11, Sulima 7, Hyży 3, Gabiński 3, Prostak 2, M. Kulon 2, N. Kulon 1

Komentarze (2)
barakuda
1.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wygląda na to że masz rację ale i tak to nie powinno się wydarzyć. Zle jest gdy druzyna nie wytrzymuje ciśnienia w najważniejszym meczu I rundy. Śląsk ma najsilniejszy skład w lidze ale to nie Czytaj całość
10lew
1.12.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz