Łukasz Majewski: Turów gra najlepszą koszykówkę w Polsce

Siódmą porażkę w tym sezonie poniosła Polpharma Starogard Gdański. W grze Kociewskich Diabłów widać było spory progres, lecz Farmaceuci po raz kolejny musieli uznać wyższość swoich rywali.

Przed niedzielnym pojedynkiem widać było dużą motywację w szeregach gospodarzy. Starcie to miało być przełomowe dla podopiecznych Mindaugasa Budzinauskasa. Wszyscy w Starogardzie Gdański zdawali sobie sprawę, że mistrz jest w kryzysie i pojawia się niepowtarzalna okazja na zwycięstwo z drużyną z Trójmiasta, a tym samym przełamanie fatalnej serii ciążącej na zespole. Tak się jednak nie stało. Mimo wyrównanego spotkania ekipa Kestutisa Kemzury zachowała więcej zimnej krwi w decydujących momentach starcia, a także miała w swoim składzie świetnie grających Łukasza Koszarka oraz Piotra Pamułę, którzy zaprezentowali się z bardzo dobrej strony w rzutach dystansowych. Najwięcej problemów sprawił w szczególności ten pierwszy. Etatowy rozgrywający w naszym kraju udowodnił swoją wyższość nad młodymi Marcinem Nowakowskim i Danielem Szymkiewiczem.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że gramy z drużyną euroligową - mówi Łukasz Majewski. - Wydaję mi się, że oni mieli przewagę w sensie fizycznym. Ich zawodnicy byli silniejsi, a my mieliśmy znów problem ze zbiórką. Staraliśmy się podwajać podkoszowych Prokomu i często to przynosiło rezultaty w postaci strat, jednak przeważnie Hrycaniuk czy Mahalbasic oddawali piłkę na obwód, a tam robiło się bardzo dużo miejsca do rzutów dystansowych - dodaje niski skrzydłowy Kociewskich Diabłów.

Drugie spotkanie Mindaugasa Budzinauskasa na ławce starogardzkiej ekipy okazało się być najlepszym w tym sezonie dla Łukasza Majewskiego. Lubiany na Kociewiu "Maja" imponował walecznością oraz - co najważniejsze - skutecznością w rzutach z dystansu. Były reprezentant Polski przypomniał o sobie i potwierdził, że cały czas może być bardzo ważnym zawodnikiem swojej drużyny w ataku. Niski skrzydłowy Kociewskich Diabłów zdobył w niedzielnym pojedynku 25 punktów, jednak za faule przedwcześnie musiał opuścić boisko. Był to jeden z kluczowych momentów tego pojedynku.

- Nie ma co szaleć, że wyszło mi jedno spotkanie - dodaje Majewski. - Trafiłem pierwsze rzuty i później również grało mi się bardzo dobrze. Nie możemy patrzeć na statystyki, bo mamy taki zespół, w którym każdy zawodnik jest w stanie "wypalić" i rzucić ponad 20 punktów w meczu. Wszyscy muszą zrozumieć, że najważniejsza jest gra całej ekipy, a także końcowe zwycięstwa. Załóżmy, że po sezonie będę musiał szukać nowej pracy. Nikt nie zwróci uwagi na zawodnika, który zagrał kilka świetnych meczów, a jego zespół i tak przebywał na dnie ligowej tabeli - tłumaczy kapitan Farmaceutów.

Już w piątek przed ekipą z Kociewia wyjątkowo trudne starcie. Rywalem zespołu Polpharmy będzie Turów Zgorzelec, który świetnie prezentuję się w tym sezonie i ma ogromne szansę na zajęcie pierwszej pozycji na półmetku rozgrywek. Goście na pewno nie będą w tym pojedynku faworytem, jednak ambitni starogardzcy zawodnicy zapowiadają walkę do ostatniej sekundy o sprawienie sensacji w tym trudnym meczu.

- Zacznę od tego, że może wygrywać AZS, Prokom czy Anwil, ale i tak Turów gra najlepszą koszykówkę w kraju - stwierdza zawodnik Polpharmy. - Powiedzmy sobie szczerze ekipa ze Zgorzelca jest najbardziej poukładaną, a także zbilansowaną drużyną w Tauron Basket Lidze i będzie nam bardzo trudno ją pokonać. Mogę obiecać, że jedziemy jednak walczyć. Musimy być czujni przez pełne 40 minut, bo w zespole Turowa wszyscy są bardzo groźni w ataku, a także nieprzewidywalni w obronie. Wszystko w naszych rękach i na pewno się nie poddamy - kończy Majewski.

Źródło artykułu: