Początkowo obie drużyny były bardzo nieskuteczne. Miały dogodne okazje, lecz nie potrafiły choćby raz umieścić piłki w obręczy. Impas przerwała z linii rzutów osobistych Cristina Ouvina. Młoda rozgrywająca wybiegła w pierwszej piątce i całkiem dobrze sobie radziła. Między innymi dzięki niej chwilę potem Tina Charles zanotowała akcję "2+1" i miejscowe prowadziły 5:0.
Tak pomyślnego startu Biała Gwiazda nie zaliczyła dawno. Zwykle przeciwnicy szybko przejmowali inicjatywę, a siły wyrównywały się dopiero po jakimś czasie. Niemniej scenariusz jaki zaistniał najlepiej pokazywał, iż kryzys ma za sobą. Co istotne, poprawnie funkcjonowała również obrona. Francuzki z trudem przedzierały się w pole trzech sekund i rzadko osiągały zamierzone cele.
Wśród najlepszych zawodniczek nie mogło zabraknąć olimpijskiego czempiona. Amerykanka gdy tylko dostawała piłkę bezlitośnie ogrywała przeciwniczki i błyskawicznie zyskała miano liderki całego teamu. W końcówce kwarty co prawda podkoszowe z Bourges zdołały odpowiedzieć, ale i tak wynik brzmiał 21:12.
W drugiej "ćwiartce" dominacja mistrzyń Polski przybrała na rozmiarach. Fantastyczne popisy kontynuowała MVP sezonu zasadniczego WNBA, która po niespełna czternastu minutach pojedynku przekroczyła barierę 20 punktów! Ten wyczyn świetnie obrazował parkietowe wydarzenia oraz nieprawdopodobny potencjał zawodniczki. Wspierała ją rodaczka, Alana Beard. Atletyczna skrzydłowa umiejętnie wynajdywała czyste pozycje w okolicach czwartego metra i generalnie nie zawodziła, ponieważ wykonywała równocześnie kawał pożytecznej pracy w obronie.
Sytuacja zrobiła się mniej optymistyczna w kolejnych fragmentach. Gospodynie mając świadomość komfortowego położenia trochę zwolniły i ekipa ze środkowej Francji zniwelowała sporą część strat. Niemniej w samą porę zareagowała Beard, dając sygnał iż nie należy spowalniać. Po jej indywidualnych penetracjach złote medalistki FGE wygrywały 42:32 i mogły bez nerwów spędził długą przerwę.
Jednak pauza wyraźnie zmobilizowała podopieczne Valerie Garnier. Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji postanowiły one rzucić do ataku wszystkie siły i za sprawą "trójek" Katie Joens oraz Celine Dumerc gonić krakowski team. Faworytki publiki zgromadzonej w hali przy Reymonta były zaskoczone. Nadspodziewanie szybko straciły dość wysoką zaliczkę, co zdenerwowało trenera Jose Ignacio Hernandeza, który poprosił o czas.
Nie pomagała nawet Charles. Owszem, non stop dawała z siebie sto procent, tyle że w związku ze zwyżkującą formą Bourges jej dążenia nie znajdywały aż tak korzystnego odzwierciedlenia w ogólnym rezultacie jak wcześniej. Dopiero druga z dziewczyn zza Oceanu w barwach podwawelskiego kolektywu odciążyła koleżankę i oddaliła zagrożenie, choć prowadzenie 56:51 wobec nadchodzącej decydującej batalii nie dawało żadnej pewności.
Ostatnia odsłona przyniosła za sobą duże emocje. Losy batalii praktycznie wisiały na włosku i było w zasadzie pewnym, iż o triumfie zadecydują detale. Co ciekawe dotychczasowy wicelider tabeli grupy A remis osiągnął po trafieniu urodzonej w Poznaniu Pauliny Krawczyk. Ewidentnie szukał on sposobu jak zgarnąć pełną pulę i nie dawał miejscowym choćby odetchnąć. Notabene dwie minuty przed finiszem przegrywał tylko 64:65.
Ku uciesze osób związanych z małopolskim klubem w chyba najważniejszym momencie spudłowała Dumerc i to wiślaczki zadały cios, który przesądził o sukcesie. Z rozstrzygnięcia cieszył się szczególnie Jose Ignacio Hernandez. Hiszpan po raz setny wystąpił w Eurolidze w roli szkoleniowca.
Wisła Can Pack Kraków - Bourges Basket 68:64 (21:12, 21:20, 14:19, 12:13)
Wisła Can Pack: Tina Charles 33 (15 zb), Alana Beard 20, Cristina Ouvina 5, Daria Mieloszyńska-Zwolak 3, Anke DeMondt 3, Dora Horti 2, Justyna Żurowska 2, Paulina Pawlak 0.
CJM: Catherine Joens 14, Emmelina Ndongue 13, Celine Dumerc 11, Endene Miyem 9, Styliani Kaltsidou 6, Christelle Diallo 4, Paulina Krawczyk 3, Romane Barnies 2, Stephany Skrba 2.