- W to lato szukałem miejsca i klubu, gdzie mógłbym zakotwiczyć na dłużej. Chciałem się trochę ustabilizować i odpowiadając na pytanie - tak, w Anwilu zostaję na rok - mówił przed rozpoczęciem sezonu Ryan Wright, kanadyjski środkowy, który został sprowadzony do Włocławka w połowie sierpnia.
Przed Anwilem, koszykarz zaliczył aż sześć klubów w ciągu dwóch lat gry, co mogło budzić pewne wątpliwości. I jak się okazało - słuszne wątpliwości, bo choć Wright to przykład gracza bardzo mocno zaangażowanego w pracę nad sobą, to jednak niewyszkolonego technicznie, a pewne elementy w wieku 25 lat ciężko poprawić. Stąd trener Milija Bogicević zadecydował o rozstaniu z graczem.
- Razem uzgodniliśmy, że nie ma sensu bym dłużej grał w Anwilu. Lepiej będzie jak poszukam sobie nowego klubu, do którego będę lepiej pasował i który do mnie też będzie lepiej pasował. Nie mam do nikogo pretensji, taka jest koszykówka - mówi Wright.
Koszykarz o decyzji dowiedział się dzień przed pucharowym meczem z Energą Czarnymi, więc do Słupska już nie pojechał. Bez niego w składzie Anwil awansował do kolejnej rundy Intermarche Basket Cup. - Bardzo cieszę się, że chłopaki nie roztrwonili przewagi z pierwszego meczu. Oczywiście żal mi opuszczać Włocławek i ten zespół, to nigdy nie jest fajne uczucie, ale muszę myśleć pozytywnie - tłumaczy Kanadyjczyk.
- Czuję żal, ale jednocześnie, skoro nie mam już wpływu na to, co się wydarzyło, staram się czuć radość, że za chwilę spotkam się z rodziną. Nie widziałem ich przez kilka miesięcy, zbliżają się święta, więc na pewno to jest jedyny, ale bardzo duży pozytywny aspekt całego wydarzenia - dodaje Wright, który wystąpił w 11 meczach TBL, notując w nich 6,3 punktu oraz 2,9 zbiórki.
Ryan Wright: Czuję żal i radość
Ryan Wright zapowiadał, że we Włocławku zamierza zostać przez cały sezon, lecz nie było mu to dane. Zawodnik nie spełnił oczekiwań klubu i obecnie przygotowuje się do powrotu do Kanady.