Michał Żurawski: Panie Prezesie za nami pierwsza runda rozgrywek Tauron Basket Ligi. Jak oceni ją pan w wykonaniu Energi Czarnych Słupsk?
Andrzej Twardowski: Wydaje mi się, że zrealizowaliśmy nasz plan. Od samego początku dokuczały nam jakieś urazy czy choroby, przez co nie mogliśmy występować w pełnym składzie. Nawet jeżeli w protokole widoczny byli wszyscy zawodnicy, to jeden czy dwóch zawsze na coś narzekało. Można powiedzieć, że prześladuje nas pech ze zdrowiem. Wynik siedmiu zwycięstw i czterech porażek jest zadowalający, ale przydarzyła nam się jedna wpadka, która nie powinna mieć miejsca - przegrana ze Startem Gdynia we własnej hali. Gdyby nie to, stwierdziłbym, że pierwsza runda była w naszym wykonaniu wręcz rewelacyjna.
Wspomniał Pan o tych problemach ze zdrowiem. Czy pana zdaniem jest to spowodowane?
- Ciężko mi powiedzieć. O ile kontuzji nie mieliśmy za wiele, o tyle jakieś choroby czy infekcje dokuczają nam cały czas. Nie wiem, skąd się to bierze. Praktycznie wszyscy nasi zawodnicy mają dzieci, które chodzą do przedszkola, więc może te zarażenia następują właśnie od dzieci? Gracze ciężko trenują i mają obniżoną odporność podczas tego wzmożonego wysiłku fizycznego, dlatego takie wirusy przyniesione z przedszkola mogą być dla nich bardzo groźne.
Wygrane to jedno, natomiast styl gry drużyny to drugie. Zgodzi się pan, że ten nie zawsze wyglądał najlepiej?
- Co znaczy styl gry? Tu trzeba grać tak, żeby wygrywać. Czarni nie są żadnym potentatem, który ma nie wiadomo ile pieniędzy. Jesteśmy siódmym zespołem, jeżeli chodzi o wysokość budżetu w lidze. My musimy po prostu wygrywać. Żeby pojawił się styl gry to muszą być gwiazdy, a one niestety kosztują.
Jak ocenia pan pracę trenera Mariusa Linartasa? Czy jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu?
- Na temat trenera mam do powiedzenia tylko tyle, że to absolutnie jeden z najlepszych trenerów w lidze.
Przed sezonem wspominał pan, że sezon 2012/2013 ma być przejściowym dla Energi Czarnych Słupsk, a zespół ma być budowany głównie z myślą o kolejnym. Podtrzymuje Pan tę opinię?
- Ciężko mi jest odpowiedzieć na to pytanie, gdyż nie wiadomo jaka będzie egzystencja klubu. Potrzebne są nam pieniądze, a niestety nasze miasto jest bardzo mało zaangażowane. My nie możemy teraz mówić o żadnych stanach przejściowych, tylko musimy walczyć o byt. Czarni mają niestety problem egzystencjalny - jest kłopot z halą, ze środkami przekazywanymi z miasta. Miasto Słupsk nie jest partnerem dla naszego klubu, ponieważ słabo nas wspiera finansowo. Nie możemy być w żadnej fazie przejściowej, gdyż w przyszłym roku równie dobrze może nie być klubu.
Powiedział pan o problemach odnośnie hali. Hala Gryfia może mieć ogromne problemy z dopuszczeniem do kolejnego sezonu. Jest plan rozbudowy obiektu, a może jest jakiś inny pomysł rozwiązania tego kłopotu?
- Niestety tak jak Pan mówi, to nie da się tego zrobić. Tutaj potrzebny jest cały sztab ludzi w mieście, którzy przygotują odpowiednie projekty, a także muszą znaleźć się na to wszystko pieniądze. Takich prac, jak choćby rozbudowanie Hali Gryfia, nie da się wykonać w miesiąc czy dwa. Temat hali sportowej w naszym mieście został bardzo zaniedbany. Od dawna widać było, że hala jest miastu potrzebna, jednak nikt nie myślał o tym pomyśle na serio, dlatego już niedługo możemy ponieść tego bardzo poważne konsekwencje. Łącznie z tym, że koszykówki w Słupsku już nie będzie.
Czy możemy spodziewać się jakiegoś wzmocnienia Energi Czarnych w nadchodzącym czasie?
- Na wzmocnienia potrzebne są pieniądze. Nasz klub musi najpierw wzmocnić się finansowo, a dopiero potem będziemy myśleć o wzmocnieniach składu.
Czym będzie Polska koszykówka bez Czarnych Słupsk?
Czym będzie Polska koszykówka bez derbów AZS - Czarni.