Kielczanie upatrywali swojej szansy w ostatniej kolejce w roku 2012, gdyż MKS jest osłabiony brakiem pierwszego rozgrywającego Grzegorza Grochowskiego, lecz już pierwsze akcje pokazały, że zdecydowanymi faworytami tego spotkania są dąbrowianie. Rozpoczęli oni budowanie swojej przewagi po trzech minutach. Czterominutowe powiększanie prowadzenia sprawiło, że na tablicy widniał wynik 7:23. Gospodarze zostali wyraźnie zdominowani przez swoich rywali i nie trafiali nawet stuprocentowych rzutów.
Zawodnicy UMKS-u rozpoczęli drugą odsłonę bardzo zmobilizowani, co pozwoliło im zyskać trochę pewności siebie. Jednak ich straty nie malały, a nawet wzrosły do 23 punktów po akcji 2+1 Jakuba Karolaka. Gospodarze rozegrali kilka efektownych akcji, a ich rywalom przydarzyło się kilka błędów wynikających z braku na boisku nominalnego rozgrywającego. Mimo że Zagłębiacy nadal wysoko prowadzili, to ich gra nie była już tak efektowna jak w poprzedniej odsłonie. Przy schodzeniu na przerwę MKS prowadził 48:29.
W pierwszej połowie na tablicach zdecydowanie przeważali dąbrowianie, którzy zanotowali 23 zbiórki (ich rywale 12), a spod kosza zdobyli 30 punktów (przy 20 oczkach UMKS-u).
Po powrocie na parkiet MKS rozpoczął kwartę od serii 6:0, co tylko udowodniło kto jest zdecydowanym faworytem meczu, ale kielczanom zdarzyło się rozegrać efektowne akcje i zakończyć je zdobyciem cennych punktów. Przyjezdni byli coraz bliżsi uzyskania 30 punktów przewagi, co wydawało się być tylko kwestią czasu. Udało im się to osiągnąć po siedmiu minutach, po celnej dwójce Karolaka (72:41). Niektóre akcje dąbrowianie rozgrywali dość przypadkowo, w innych dali się ponieść boiskowej fantazji, lecz przez cały czas pewnie utrzymywali wysokie prowadzenie.
Przed ostatnią kwartą MKS prowadził 76:54, a jego zwycięstwo nie było zagrożone. Jednak kielczanie ambitnie podeszli do tej odsłony i rozpoczęli ją z wysokiego C, a z biegiem czasu poderwali się do gry i zamierzali jak najbardziej zniwelować straty. Pomagali im w tym rywale, którzy popełniali bardzo dużo błędów. Gospodarze przechwytywali piłki, popisywali się efektownymi wsadami, a ich kibice coraz bardziej zagorzale ich dopingowali. W między czasie trener Wojciech Wieczorek dał szansę gry podopiecznym, którzy mają mało okazji pokazania się na pierwszoligowych parkietach, a mianowicie Grzegorzowi Paszkowi i Marcinowi Wójcikowi. Efektem rotacji w składzie, ale przede wszystkim metamorfozy gry obu ekip - UMKS-u na plus, a MKS-u wręcz przeciwnie - była nerwowa końcówka. Po efektownej trójce Marcina Wróbla tuż przed końcową syreną kielczanie przegrali spotkanie tylko 86:81, choć ich straty wynosiły nawet 31 punktów.
UMKS Kielce - MKS Dąbrowa Górnicza 81:86 (11:28, 18:20, 16:28, 36:10)
UMKS: Wróbel 14, Król 13, Makuch 11, Osiakowski 11, Kijanowski 10, Bacik 9, Busz 5, Kamecki 4, Fąfara 2, Lewandowski 2, Miernik 0, Tokarski 0.
MKS: Grzegorzewski 20 (7 zb), Zmarlak 15, Wołoszyn 11, Karolak 11 (2 x 3 pkt), Dziemba 9, Zieliński 7, Maj 5, Marcin Piechowicz 4 (6 zb), Marek Piechowicz 4 (6 as), Paszek 0, Wójcik 0.