Obie drużyny pojedynków z ostatniej kolejki nie mogą zaliczyć do udanych. Gospodarze po bardzo wyrównany spotkaniu ulegli Turowowi Zgorzelec, lecz przez dużą część starcia potrafili dotrzymywać kroku faworyzowanej ekipie Miodraga Rajkovicia, co może napawać dużym optymizmem fanów radomskiej koszykówki. Goście okazali się zdecydowanie gorsi od Trefla Sopot. Wydawało się, że forma ekipy Farmeceutów idzie w górę, jednak ubiegły tydzień pozwala upatrywać zespół Mariusza Karola w roli faworyta sobotniego meczu. Na pewno będzie to bardzo ważne starcie dla obu teamów, które zrobią wszystko, aby uzyskać awans do najważniejszej fazy krajowych rozgrywek.
- Na pewno mecz z Treflem nie wyszedł nam tak jak byśmy tego oczekiwali -powiedział Aleksander Lichodzijewski. - My nie mamy prawa już patrzeć na innych. Nie ma już takich spotkań, które powinniśmy wygrać, czy nie. Musimy walczyć w każdym meczu, bo tylko w ten sposób da się wywalczyć awans do play-off. Skończymy już tymi tezami, że coś jest dla nas najważniejsze, a coś może mniej. My już dość zawaliliśmy w tym sezonie, aby w ten sposób rozumować - dodaje były zawodnik PBG Basket Poznań.
Dla byłego podopiecznego Milija Bogicevicia sezon ten toczy się w kratkę. Doświadczony skrzydłowy na początku rozgrywek doznał pechowej kontuzji, jednak zdołał wrócić do pełnej sprawności, ale mimo tego nie cieszy się szczególnym zaufaniem trenera Kociewskich Diabłów Mindaugasa Budzinauskasa. Dla przykładu Polak z belgijskim paszportem w ostatnim starciu z Treflem Sopot pojawił się na boisku zaledwie na 15 minut i wielu kibiców zarzuca niedoświadczonemu litewskiemu szkoleniowcowi to, że nie jest w stanie odpowiednio wykorzystać utalentowanego 28-latka.
- Mamy cztery równe czwórki - stwierdza Lichodziejewski. - Każdy z nas chcę grać dużo i niekiedy zwyczajnie brakuje minut. Nasza dyspozycja w ataku pod koszem może pozostawiać wiele do życzenia, dlatego trener stara się szukać nowych ustawień. Nie mam nic do zarzucenia szkoleniowcowi, bo wiem, że stara się szukać najbardziej optymalnego ustawienia, by gra pod koszem w końcu jakoś funkcjonowała - dodaje.
A jakie widzą najbliższe spotkanie Kociewskich Diabłów sami zawodnicy? Zespół z Radomia zaprezentował się z bardzo pozytywnej strony na tle Turowa Zgorzelec, lecz w meczu z Polpharmą o końcowym zwycięstwie zadecydują prawdopodobnie detale. Pierwszy pojedynek wygrali jeszcze dotychczasowi podopieczni Wojciecha Kamińskiego i na pewno teraz w hali MOSIR zapowiada się na wielkie emocję. Farmaceuci powinni szukać swoich przewag pod koszem i jak najwięcej piłek kierować do Aleksandra Lichodziejewskiego oraz Bena McCauleya, którzy powinni rządzić w sobotnim spotkaniu. Ekipa gospodarzy na pewno jednak nie złoży broni, a sam pojedynek zapowiada się na bardzo wyrównany do ostatniej sekundy.
- Nie mogłem grać z Rosą w pierwszym spotkaniu, ale śledziłem ten meczy z trybun - stwierdza podkoszowy Polpharmy. - Oglądaliśmy Rosę na DVD podczas meczu z Turowem i nie jestem w stanie stwierdzić, czy coś w ich grze się zmieniło. To naprawdę ciekawa drużyna, która gra fajny i ofensywny Basket. Jestem ciekawy czy wystąpi Montgomery, ale jeden zawodnik na pewno nie będzie mieć wpływu na końcowy wynik pojedynku - kończy.