Bardzo czekałem na swój powrót do gry - rozmowa z Krzysztofem Krajniewskim, koszykarzem Jeziora Tarnobrzeg

Jezioro Tarnobrzeg przegrało wyraźnie z Turowem Zgorzelec. Trenera gości może jednak cieszyć powrót do gry Krzysztofa Krajniewskiego. - Nie myślę już o kontuzji - mówi zawodnik Dariusza Szczubiała.

Bartosz Półrolniczak: Spodziewałeś się, że od razu po powrocie do gry zagrasz aż tak dużo?
Krzysztof Krajniewski

: Przed wyjazdem do Zgorzelca trener nie powiedział mi dosłownie, że wejdę w tym meczu na boisko. Ale skoro parę dni wcześniej kazał mi już grać z chłopakami 5 na 5 na treningach i dzień przed wyjazdem postanowił, że mam się z drużyną udać do Zgorzelca, to przypuszczałem, że mogę wyjść na chwilę na parkiet. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że od razu otrzymam 24 minuty. Ale to miłe, że trener mi zaufał. Już nie myślę o tej kontuzjowanej ręce. Jest ok.

Jak oceniasz swoją grę w tym meczu?

- Średnio. O ile w obronie starałem się jak mogłem, tak ze skutecznością w ataku poszło gorzej. Nie wiem, może po tej ponad dwumiesięcznej kontuzji moja ręka jeszcze nie była pewna przy rzucie. Zabrakło tych moich paru oczek, żeby przybliżyć się chociaż do rywala.

Czego najbardziej ci brakuje po tej przerwie by wrócić do optymalnej formy?

- W Zgorzelcu w pewnym momencie poczułem lekką zadyszkę. Na pewno muszę poprawić swoją wydolność i wytrzymałość. Jeszcze muszę trochę mocniej pokozłować ręką po kontuzji, no i oczywiście cały czas ćwiczyć rzut.

Miałeś świetny początek sezonu, to chyba była wyjątkowo pechowa kontuzja z tego punktu widzenia?

- No niestety, jak to w życiu, nigdy nie może być przecież tak, jakby się chciało. Nie ma co już płakać, stało się, było minęło. To samo mogłoby się przecież wydarzyć podczas któregoś z meczów. Wiadome, że lekko się podłamałem na początku. Nie tak wymarzyłem sobie debiutujący sezon w ekstraklasie, ale jak to się mówi, zawsze mogłoby być gorzej. Z ręką jest już ok i jedziemy dalej. Wierzę, że już limit pecha wyczerpałem i nowy rok będzie dla mnie łaskawszy.

Jak się czułeś nie mogąc grać, to większy stres niż jak się przebywa na boisku?

- Myślę, że tak. Na boisku jesteś w pełni skoncentrowany, nie masz czasu na stres. Więcej nerwów człowiek zżarł siedząc przed ekranem komputera, czy na trybunach. Nieprzyjemne uczucie, jak widzisz, że Twoja ekipa przegrywa, coś w danym meczu nie gra, a Ty nie masz na to żadnego wpływu. Listopad był najcięższy. Potem już przyszły pozytywniejsze emocje, zacząłem normalniej trenować z chłopakami, przyszły też i zwycięstwa.

Po zmianach kadrowych wasz styl gry strasznie się zmienił, Tiller i Doaks są lepsi od swoich poprzedników czy może po prostu lepiej do was pasują?

- Ciężko mi powiedzieć na razie, bo zagrałem z nimi dopiero jeden mecz. Wiadomo, że inaczej się pogrywa na treningu, a inaczej jest w spotkaniu ligowym. Na pewno mogę powiedzieć, że J.T. Tiller jest lepszym obrońcą, jest fajnie wyszkolony technicznie, dużo widzi, nieźle dogaduje się z naszym czołowym rozgrywającym Chrisem Longiem. Ciężko porównać mi Doaksa z Turnerem. Rahshon był na pewno bardziej doświadczonym graczem, miał niezłe manewry pod koszem, z kolei Nicchaeus jest skoczniejszy, potrafi zebrać więcej piłek, potrafi przyblokować. Nasza gra nie jest już tylko nastawiona na ofensywę, jak to było do tej pory.

Przed wami mecz z Rosą, teraz wy będziecie faworytem, zmienia to coś w podejściu do meczu?

- Podejdziemy do tego spotkania, jak do każdego innego. Musimy wyjść od początku mocno skoncentrowani i od początku do końca musimy dostosować się do założeń taktycznych. Gramy u siebie i nie pozostaje nam nic innego jak wygrać ten bój. Musimy zrewanżować się im za porażkę w Radomiu.

W przypadku wygranej możecie odskoczyć od radomian, to chyba dodatkowa stawka tego meczu?

- Na pewno tak. Za równo my, jak i Rosa walczymy o play off. Zwycięstwo nad nimi pomoże nam przybliżyć się do tego celu.

Ostatnio się wzmocnili, na co twoim zdaniem trzeba zwrócić uwagę w szeregach rywala i w ich grze, co jest ich atutem?

- W Radomiu przeciwko nam dobre zawody rozegrali Polacy: Kardaś i Zalewski na obwodzie oraz Radke pod koszem. Jak widać, każdy w tej ekipie może zaskoczyć, nie tylko JJ Montgomery. Rosa jest nieprzewidywalna.

Co z waszej strony będzie najważniejsze w tym spotkaniu?

- Musimy przede wszystkim poprawić naszą defensywę. W meczu z Turowem słabo komunikowaliśmy się w obronie, Turów zdobywał przez to łatwe punkty spod kosza. W ataku musimy być bardziej skoncentrowani, żeby nie powtórzyły się akcje, gdzie nie wykańczamy stuprocentowych sytuacji.

Zmieniając trochę temat.W następnej rundzie Intermarche Basket Cup zagracie z  MOSIR-em Krosno, dla was to chyba najlepsze możliwe losowanie?

- Zdecydowanie tak. Z trójki ekip z 1 ligi, występujących nadal w rozgrywkach pucharowych, Krosno jest najbliżej nas na mapie, co ułatwi nam życie, ponieważ dwa dni później wyjeżdżamy na mecz ligowy aż do Słupska.

W meczu z nimi najważniejsze będzie odpowiednie podejście?

- Na pewno podejdziemy do tego spotkania bardzo poważnie. Jesteśmy już na takim etapie Pucharu Polski, że szkoda byłoby teraz odpaść.

Źródło artykułu: