Jeszcze przed rozpoczęciem sobotniego spotkania było pewne, że pokonanie faworyzowanego Śląska może okazać się dla Stali celem nie do zrealizowania. Wszystko za sprawą plagi kontuzji, która od dłuższego czasu trapi ostrowski zespół. Na parkiecie ponownie nie pojawili się Marek Szumełda-Krzycki, Wojciech Żurawski, Adam Kaczmarzyk oraz Mateusz Zębski.
Już od pierwszych minut na parkiecie wrzało, a każdy przeciętny odbiorca był w stanie dostrzec, że to starcie derbowe pomiędzy odwiecznymi rywalami. Mecz lepiej rozpoczęli goście, którzy pod koniec pierwszej kwarty zaliczyli jeszcze run 7-0 i prowadzili 22:14. Po krótkiej przerwie lepiej spisywała się jednak Stalówka, a 10 punktów dla ostrowian wywalczył Filip Matczak. Gospodarzom udało się nawet dogonić rywala i zniwelować straty do zaledwie pięciu punktów.
Radość miejscowych nie trwała długo. WKS po zmianie stron przejął inicjatywę i wykorzystywał każdy najmniejszy błąd Stali. Śląsk jednak już po niespełna czterech minutach miał na swoim koncie 5 fauli, z czego umiejętnie skorzystali gospodarze. Mimo wszystko to nadal wrocławianie dyktowali warunki.
Wszelkie wątpliwości rozwiała jednak czwarta odsłona, którą przyjezdni zwyciężyli aż 29:17. Stalówka miała duże problemy z upilnowaniem rywali, a ponadto wyraźnie było widać brak zmienników. Mikołaj Czaja do walki desygnował bowiem tylko ośmiu graczy. Goście ostatecznie bez najmniejszych problemów dowieźli do końcowego gwizdka pokaźną przewagę.
Świetne spotkanie rozegrał doświadczony Marcin Flieger. Rozgrywający Śląska w 23 minuty zdołał uzbierać 21 punktów, trafiając 8 z 12 rzutów. Stuprocentową skutecznością popisał się natomiast Krzysztof Sulima, który do 14 "oczek" dorzucił 7 zbiórek.
Po stronie gospodarzy z Ostrowa Wielkopolskiego z bardzo dobrej strony zaprezentował się Filip Matczak. Dawny zawodnik Stelmetu Zielona Góra z 19 punktami na koncie był najlepszym strzelcem swojej drużyny. Rozgrywający zebrał jeszcze 8 piłek i 5 razy asystował.
W szeregach BM Slam Stali zabrakło wyraźnie skuteczności. WKS radził sobie w tym elemencie o wiele lepiej, rzucając w sumie z 53.procentowym powodzeniem.
Z ogólnej postawy swojej drużyny zadowolony był jednak Mikołaj Czaja, który po meczu mówił:- Śląsk potwierdził, że jest najmocniejszym zespołem w lidze. Mimo przegranej jestem zadowolony z tego, że chłopacy walczyli do samego końca. Brakowało nam argumentów fizycznych, ale zespół nadrabiał ambicją i walką.
Ciekawostką jest fakt, że Stalówka bez Wojciecha Żurawskiego zwyciężyła w walce na deskach 34-30, a najwięcej piłek (dziewięć) zebrał Marcin Dymała.
Na trenerze Śląska Wrocław, Tomaszu Jankowskim nie wywarło to jednak większego wrażenia: -Wiedzieliśmy, że ostrowski zespół będzie miał krótką ławkę. Postawiliśmy na rotację składu, licząc, że zaprocentuje to po przerwie. Mimo braku Wojciecha Żurawskiego w Stali przegraliśmy zbiórki, ale nie jest to dla mnie żadne zdziwienie. Ostrowianie najlepiej zbierają piłki w ofensywie.
Dla Stalówki jest to już czwarta kolejna porażka, a ósma w sezonie. WKS triumfował natomiast po raz osiemnasty z rzędu.
BM SLAM Stal Ostrów Wlkp. - WKS Śląsk Wrocław 64:87 (14:22, 21:18, 12:18, 17:29)
Stal: Matczak 19, Dryjański 11, Dębski 9, Szawarski 8, Dymała 5, Olejnik 5, Kałowski 5, Chmielarz 2
WKS: Flieger 21, Sulima 14, Hyży 10, Kikowski 9, Mroczek-Truskowski 8, Diduszko 7, Prostak 7, Ochońko 6, Gabiński 4, Bochenkiewicz 1, N. Kulon 0.