Mistrz Polski już na starcie dał rywalkom odskoczyć na bezpieczny dystans. Zdecydowanie za rzadko zagrażał on gospodyniom i pozwolił im dyktować warunki gry praktycznie przez cały okres trwania rywalizacji. Oczywiście osoby związane z klubem wcześniej zdawały sobie sprawę z możliwości zaistnienia takiego scenariusza, niemniej liczono na trochę więcej. - Wiedzieliśmy, że w Moskwie będzie bardzo ciężko. Szczególnie biorąc pod uwagę kontuzję Alany Beard, która jest przecież czołową postacią - oceniał po meczu trener Jose Ignacio Hernandez.
Analizując przebieg zdarzeń Biała Gwiazda tylko chwilami prezentowała należyty poziom i przeciwstawiała się wyżej notowanemu oponentowi. W większości przypadków jednak tylko obserwowała popisy ofensywne jego autorstwa. - Nie da się ukryć, że Rosjanki miały swój dzień. Ponadto źle funkcjonowaliśmy w obronie, zupełnie odbiegając od posiadanego potencjału w tej formacji - dodaje hiszpański coach.
Wtrącając między wierszami w zupełnie innym nastroju była trener miejscowych, Pokey Chatman, która skwitowała krótko. - Pokazaliśmy solidny basket po obu stronach boiska. Jak widać wystarczyło.
Aktualnie wiślaczkom pozostaje tradycyjnie przeanalizować popełnione błędy i skupić się na dalszych zmaganiach. W grupie stoczą one jeszcze dwie batalie. - W kolejnym tygodniu podejmiemy Rivas Ecopolis Madryt. Konfrontacji tej towarzyszy wysoka ranga, w związku z czym trzeba się skoncentrować - kończy opiekun złotego medalisty FGE.
Jose Ignacio Hernandez: Zabrakło obrony
W środę krakowianki dość gładko uległy na wyjeździe Spartakowi Moskwa i do kraju przylecą z zaledwie jednym zdobytym punktem. Jednak w takiej formie ciężko było wywalczyć coś więcej.