Marcin Gortat spędził na parkiecie 36 minut i był ważnym ogniwem w grze swojego zespołu. Polak w tym czasie uzbierał 15 punktów, 8 zbiórek, blok i przechwyt. Był więc drugim strzelcem Phoenix Suns. 28-latek najważniejsze punkty zdobył jednak w końcówce spotkania, kiedy to z zimną krwią wykorzystał dwa rzuty wolne, wyprowadzając swoją drużyną na kluczowe trzy punkty przewagi.
Spotkanie miejscowych Suns z Los Angeles Clippers trzymało w napięciu tak naprawdę do ostatnich minut. Oba zespoły szły łeb w łeb, a wynik cały czas oscylował w granicach remisu. W czwartej odsłonie szalę na swoją korzyść przechylili gospodarze, ale rzut za trzy punkty Jamala Crawforda pozwolił gościom odzyskać nadzieję na korzystny wynik.
Rezerwowy doprowadził tą trójką do stanu 85:86, następnie jednak spudłował bardzo ważny rzut osobisty, co niemal przekreśliło szansę LAC na zwycięstwo.
Słońca do końcowego triumfu poprowadził Goran Dragić oraz wspomniany wyżej Gortat. Rozgrywający zdobył 24 punkty i rozdał 8 asyst. Udane zawody rozegrał również Markieff Morris, który z ławki uzbierał 14 "oczek".
Dla Los Angeles Clippers jest to już trzecia porażka z rzędu, a w ich szeregach ponownie nie pojawił się Chris Paul, który zmaga się z bólem w kolanie. Pod jego nieobecność drużyna z Hollywood nie radzi sobie już tak dobrze. Tym razem zabrakło punktów Blake'a Griffina i Carona Butlera. Z ławki solidne 21 "oczek" zaaplikował rywalom natomiast Jamal Crawford.
Phoenix Suns, którzy legitymują się w tym momencie bilansem 15-28 ograli więc jedną z nowych potęg ligi, trzecią drużynę Konferencji Zachodniej. Słońca oba zwycięstwa odniosły po przyjściu nowego trenera - Lindsey'a Huntera.
Phoenix Suns - Los Angeles Clippers 93:88 (24:20, 26:26, 18:20, 25:22)
Suns: Dragic 24, Gortat 15, Scola 14, Morris 14.
Clippers: Crawford 21, Bledsoe 15, Griffin 12.