Przed spotkaniem, co w pełni zrozumiałe, wiele osób pod Wawelem miało nadzieję, iż mistrzynie Polski nie zawiodą oczekiwań i udowodnią swoją wyższość nad "Pomarańczowymi". Jednak już pierwsze minuty ukazały różnicę pomiędzy oboma teamami. Przyjezdne dzięki rzutom za trzy odskoczyły, efektem czego potem mogły spokojniej wcielać w życie poczynione założenia. - Nikt nie lubi przegrywać i jest nam przykro, że właśnie tak potoczył się cały scenariusz. Nie ma jednak co tego roztrząsać - mówi Justyna Żurowska, po chwili dodając. - Wydarzeń z przeszłości przecież nie odmienimy, dlatego musimy po prostu zapomnieć o niepowodzeniach.
Wiślaczkom w trakcie starcia parokrotnie nadarzyła się okazja, by odwrócić bieg wydarzeń. Potrafiły one odrobić część strat, chwilowo nadawać ton grze, lecz ostatecznie nie przejmowały inicjatywy. Polkowiczanki natomiast zachowywały odpowiednią czujność nie tracąc osiągniętego dystansu.
Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza aktualnie pewnie myślą o następnych dniach, które zapowiadają się bardzo pracowicie. W Eurolidze czeka je faza play off, która bezpośrednio zadecyduje o tym czy znajdą się w wymarzonym turnieju ośmiu najlepszych ekip Starego Kontynentu. - Traktujemy to jako cel, który należy zrealizować. Do FinalEight nie będzie łatwo awansować, ale miejmy nadzieję, że podołamy wyzwaniu - twierdzi polska skrzydłowa, zwracając jednocześnie uwagę na inny, trochę niepokojący aspekt.
- Martwią mnie kontuzje. W minionej batalii nie wystąpiła Alana Beard, a ponadto urazu kostki doznała rozgrywająca, Cristina Ouvina.
Jeżeli obie nie zdążą się wykurować Wisła stanie przed znacznie trudniejszym zadaniem. Szczególnie, że w przypadku braku Hiszpanki sztabowi szkoleniowemu przyjdzie korzystać de facto z zaledwie jednej doświadczonej rozgrywającej.
Justyna Żurowska: Jest nam przykro
Krakowska Wisła w hicie ostatniej kolejki sezonu zasadniczego FGE przegrała na własnym parkiecie z CCC Polkowice 61:75. Tym samym nie zdołała zrewanżować się za listopadową porażkę.
Źródło artykułu: