Adam Popek: Zadowolona jesteś z takiego zakończenia? Jakby nie patrzeć pożegnałyście sezon zwycięstwem.
Edyta Czerwonka: Tak. Na pewno pozytywnie nastraja świadomość, że w ogóle w całych rozgrywkach wygrałyśmy trzy razy i gdzieś tam te miłe chwile miały miejsce. Co prawda finalnie nie biłyśmy się o to wymarzone miejsce w pierwszej ósemce, lecz nawet wywalczając dziewiątą lokatę można znaleźć powody do radości.
Generalnie mało brakowało, a znalazłybyście się w play off-ach.
- Zgadza się, praktycznie jeden mecz zaważył. Mówię o niedawnej potyczce wyjazdowej z Widzewem Łódź. Z tym, że należy pamiętać o okolicznościach. Drużyna nie dysponowała szerokim zestawieniem personalnym, jeszcze w grudniu zaszły bowiem zmiany i po prostu nie udało się pokonać tych rywalek.
Analizując tą kilkumiesięczną rywalizację należy nagrodzić waszą ambicję, bo wielokrotnie ponosiłyście wysokie porażki, a mimo tego w następnych tygodniach dalej walczyłyście o swoje.
- Też tak uważam. Wspomniany przez ciebie okres był trudny, ponieważ występowaliśmy w roli beniaminka, wszystko de facto dopiero poznawaliśmy, a ponadto czołówka nie oszukując pozostawała zdecydowanie poza zasięgiem.
Nazywasz sprawę po imieniu.
- Zdawałyśmy sobie sprawę z oczywistych faktów i nie zrażałyśmy się. Różnice w wielu aspektach koszykarskich zauważano gołym okiem. Do tego dochodzi wielkość budżetu. Wiadomo, że te potężniejsze firmy mogły pozwolić sobie na zakontraktowanie klasowych graczy. My natomiast musieliśmy wykazywać się zwłaszcza w bataliach z teoretycznie słabszymi oponentami i w jakimś stopniu dokonywałyśmy tej sztuki.
Ty w porównaniu do wielu koleżanek za sobą spory staż w ekstraklasie, ale myślę, że każda z was czegoś się nauczyła.
- Bez wątpienia pokory. Okoliczności sprawiły, iż zawsze wzbudzałyśmy w sobie pełną koncentrację, niezależnie od rangi potencjalnego przeciwnika. Oprócz tego sam wywołałeś bardzo ważny temat, mianowicie umiejętność szybkiego podnoszenia się po porażce. To nigdy nie jest łatwe.
Szczególnie w sportach zespołowych, gdzie kolektyw tworzy kilka bądź kilkanaście osób o różnych osobowościach.
- Pokazałyśmy, że jeśli się zjednoczymy potrafimy walczyć o swoje bez pomocy gwiazd.
Między innymi dlatego trzy odniesione triumfy należy uwypuklić.
- Owszem. Notabene już po wymienianym spotkaniu w Łodzi nie kalkulowałyśmy. Właściwie grałyśmy bez żadnej środkowej. Zmieniłyśmy taktykę, zaczynając preferować styl , pod kątem którego nawet się nie przygotowywałyśmy. Paradoksalnie wprowadzony wariant zatrybił. Opierałyśmy odpowiedzialność o indywidualne poczynania i jakoś poskutkowało.
Okazało się, że potraficie.
- Właśnie. Potrafimy!