Koszykarze Śląska: Nie możemy teraz obniżyć lotów

WKS Śląsk Wrocław jest już pewny pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej. - Niedługo już play-offy, a tam musimy grać na 100-110 procent - mówi Tomasz Ochońko.

Artur Długosz
Artur Długosz

W środę WKS Śląsk Wrocław bez trzech podstawowych graczy, za to z czterema młodzieżowcami w składzie, zagra z Politechniką BIG-PLUS Poznań. Mimo to wrocławianie nadal są zdecydowanym faworytem meczu w stolicy Wielkopolski. Zespół WKS-u jest już też pewny pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej. Podopieczni Tomasza Jankowskiego zdają sobie jednak sprawę, że do każdego spotkania muszą podchodzić w pełni zaangażowani. - Nie możemy teraz obniżyć lotów, bo niedługo już play-offy, a tam musimy grać na 100-110 procent. Naprawdę musimy wykonywać cały czas swoją pracę na maksa i każde spotkanie traktować tak, jakbyśmy tych play-offów jeszcze nie mieli - mówi Tomasz Ochońko.

- Można wygrywać i trzydzieści meczów z rzędu, cały sezon zasadniczy, a później w play-offach przegrać, wtedy nikt tak naprawdę tego nie będzie pamiętał. Ja mogę przegrywać w sezonie zasadniczym, zaś w play-offach wygrać wszystko i awansować. To jest nasz cel - zaznacza.

W ostatniej potyczce Śląsk po bardzo ciekawym spotkaniu pokonał AZS WSGK Polfarmex Kutno 91:67. - Wydaje mi się, że w pierwszej połowie zespół z Kutna miał jeszcze dużo sił, żeby z nami równorzędnie grać. My wiedzieliśmy o tym, że oni muszą pęknąć. Mamy 10-12 zawodników, którzy mogą wejść na boisko, a oni tak naprawdę grali szóstką, siódemką, żeby po prostu przetrzymać. Narzucili wysokie tempo którego nie utrzymali. Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie musimy to podkręcić, zagrać jeszcze mocniej, szybciej, żeby oni nie wytrzymali fizycznie i abyśmy mogli kontrolować mecz - stwierdził Ochońko.

Po pierwszej połowie tego starcia we Wrocławiu prowadzili goście. - Musieliśmy się trochę bardziej pobudzić w przerwie, bo wyszliśmy ospali na tę pierwszą połowę. Brakowało w nas życia, energii. Słabo broniliśmy przede wszystkim. 43 punkty stracone do przerwy we własnej hali to stanowczo za dużo. Wyszliśmy z nastawianiem, żeby poprawić obronę, bo atak nam szedł dobrze. Mieliśmy problem z defensywą. Myślę, że to było w tym spotkaniu najważniejsze - powiedział Marcin Flieger. - Zawsze tak jest, że z obrony idzie atak. Jak się dobrze broni, to w ataku też jest łatwiej. Obrona daje pewność w grze i to było widać w tym meczu w trzeciej i czwartej kwarcie - dodał.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×