Marcus Ginyard: Zdemolowaliśmy Stelmet

To było najlepsze spotkanie Anwilu Włocławek w tym sezonie. - Oni bardzo się starali, ale nie pozwoliliśmy im na nic. Totalna demolka - mówił Marcus Ginyard po meczu ze Stelmetem Zielona Góra.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Gdy Anwil Włocławek prowadził w zielonogórskiej hali CRS 25:16 po pierwszej kwarcie, kibice Stelmetu mieli prawo mieć jeszcze nadzieję na odmianę losów meczu. Ich nadzieja jednak umarła już po kolejnych dziesięciu minutach - na 30:18 podwyższył Ruben Boykin, następnie pięć punktów zdobył Tony Weeden (35:18), po chwili akcję zakończył Seid Hajrić (40:23), a kropkę nad w pierwszej połowie postawił siedmioma punktami ponownie Weeden (50:26).

- Nie będzie przesadą jeśli powiem, że graliśmy po prostu o klasę lepiej od Stelmetu. Zbieraliśmy i broniliśmy swojej tablicy chyba najlepiej w sezonie, a do tego bardzo mocno dbaliśmy po piłkę i nie popełnialiśmy strat, poza samą końcówką meczu, gdy wszystko było już wyjaśnione - tłumaczy Marcus Ginyard, skrzydłowy Anwilu.

Zielonogórzanie sprawiali wrażenie drużyny kompletnie zdekoncentrowanej. Gdy goście konsekwentnie podwyższali przewagę, miejscowi decydowali się grać bardzo indywidualnie opierając ofensywę o indywidualne umiejętności duetu Quinton Hosley - Walter Hodge. Duet ten zdobył co prawda w całym meczu aż 38 z 59 punktów zespołu, ale zagrał na słabej skuteczności - 13/29, a ponadto miał osiem strat.

- Mimo wszystko uważam, że kluczowa w tym meczu była gra na tablicach, ale z drugiej strony wykonaliśmy kapitalną robotę w obronie. Ciągle wywieraliśmy presję na nich, odcinaliśmy wszystkich koszykarzy od podań i oni musieli grać indywidualne. A dobre akcje napędzały nas i po każdym koszu coraz bardziej się motywowaliśmy - dodaje Ginyard.

Amerykanin zdobył w meczu dziewięć punktów, czym wsparł liderów zespołu - Weedena (21), Boykina (17) i Hajricia (12). - Byłem ciągle pod grą, starałem się biegać do kontry, by zespół mógł jak najłatwiej zdobywać punkty. Najważniejsze, że wygraliśmy mecz. Zdemolowaliśmy ich, ale nie popadamy w hurraoptymizm. Trener powiedział nam w szatni tylko "dobra robota, przed nami kolejny mecz". I tego się trzymamy - kończy Amerykanin.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×