W czym tkwi fenomen San Antonio Spurs?

San Antonio Spurs to swoisty fenomen. Choć największe gwiazdy tej drużyny młodsze już nie będą, to wydają się być one jak wino - im starsze, tym lepsze. Bez wątpienia duża w tym zasługa "Popa".

Bardzo interesujące jest zamiłowanie Gregga Popovicha do graczy "europejskich". Słowo to trzeba wziąć w cudzysłów, gdyż nie chodzi tylko i wyłącznie o narodowość poszczególnych zawodników, lecz o ich doświadczenia na Starym Kontynencie. Warto zauważyć, że w szeregach Spurs jest tylko 3 graczy urodzonych w Europie. Co ciekawe, tych, którzy swój koszykarski warsztat ukształtowali w tamtejszych ligach, "Ostrogi" mają aż 7. Tony Parker zaczynał bowiem w Paryżu, Manu Ginobili cztery lata spędził we Włoszech, Tiago Splitter przez wiele sezonów był gwiazdą TAU Ceramici (występujące obecnie pod nazwą Caja Laboral), Boris Diaw  do NBA przywędrował z ekipy Pau-Orthez, Gary Neal występował w Turcji, Italii i Hiszpanii (aż dziw bierze, że pięć lat temu nie poradził sobie w Barcelonie), Danny Green został wyciągnięty z Olimpii Lublana, zaś Nando De Colo z Walencji.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Doskonale widać więc, że Popovich ma słabość do zawodników powiązanych ze Starym Kontynentem. Możliwe, że wpływ na to mają serbskie korzenie tego szkoleniowca. Interesujące jest, że "Pop" nie zawsze wybiera akurat te największe gwiazdy z europejskich lig. Ostatnio na taki krok zdecydował się trzy lata temu, kiedy to sięgnął po wielką postać hiszpańskiej ACB, Splittera. Brazylijczyk nie od razu wpasował się jednak do taktyki Spurs. Dopiero teraz, w trzecim sezonie swojej przygody z NBA, zaczął grać coraz więcej i przede wszystkim skuteczniej. Inni gracze, którzy trafili niedawno do "Ostróg" z Europy, w swoich drużynach pełnili ledwie podrzędne role (Green, Neal) lub byli co najwyżej solidnymi uzupełnieniami (De Colo). Trenerowi San Antonio trzeba więc przyznać, że ma dużego nosa do wyszukiwania odpowiednich graczy, gdyż niemal wszyscy, po przybyciu do jego drużyny, praktycznie z miejsca zaczynają dobrze wywiązywać się ze stawianych przed nimi zadań.

Na pewno jest im o tyle łatwiej, że mają się od kogo uczyć. Tim Duncan, Parker oraz Ginobili na koszykówce zjedli już prawie wszystkie zęby, na parkietach NBA doświadczając naprawdę wiele (Manu gołymi rękoma złapał nawet swego czasu nietoperza!). Zawodnicy ci, choć młodsi już nie będą, nadal grają na najwyższym światowym poziomie. Ciągle stanowią trzon zespołu i to wokół nich została zbudowana cała drużyna. Mają oni do pomocy kilku równie bogatych stażem graczy - Stephena Jacksona, Borisa Diawa oraz Matta Bonnera. W odwodzie pozostają także młodzi, zdolni koszykarze, tacy jak Kawhi Leonard (dobry zarówno w defensywie, jak i w ofensywie) czy Cory Joseph (zastępujący ostatnio w S5 kontuzjowanego Parkera). To jeszcze nie koniec, bo na ławce są także Patrick Mills, DeJuan Blair oraz Aron Baynes.

Głębia składu w San Antonio jest więc porażająca. Najbardziej nie liczy się jednak ilość, lecz jakość. "Pop" zbudował drużynę w oparciu o mieszankę młodości z doświadczeniem. Zaufał koszykarzom ogranym w Europie, którzy wnoszą do jego zespołu sporo ożywienia. Póki co taktyka Popovicha sprawdza się w 100 proc., gdyż Spurs, z bilansem 51-16, przewodzą stawce w Konferencji Zachodniej.

Źródło artykułu: