Brandon Jennings nie może być zadowolony ze swojego występu w spotkaniu z Philadelphia 76ers. Przestrzelił bowiem wszystkie trzy rzuty z gry, po czym został posadzony na ławce rezerwowych. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż 23-letni rozgrywający na boisku nie pojawił się już do końca meczu.
- Myślę, że wszyscy powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności, a nie tylko nieliczni. Nie mamy w szatni żadnego zawodnika o maksymalnym kontrakcie. Nie wynoście mnie więc na piedestał. To był trzeci raz, kiedy przesiedziałem na ławce drugą połowę - przyznał po meczu rozczarowany Jennings.
Kiedy ten mierzący 185 cm gracz był poza grą, trener Jim Boylan funkcję rozgrywającego powierzył Moncie Ellisowi. - Po prostu czułem, że potrzebuję zrobić coś, by pobudzić zespół. Kiedy grasz na tej pozycji w NBA, niesie to za sobą dużą odpowiedzialność. Musisz wykazywać się dużym talentem każdej nocy. Jeśli to się nie dzieje, trzeba coś z tym zrobić - uzasadnił swoją decyzję szkoleniowiec "Kozłów".
Najbliższą okazję do udowodnienia swojej przydatności dla drużyny i pokazania, że ostatni występ był tylko wypadkiem przy pracy, Jennings będzie miał już w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu. Jego drużyna zmierzy się z Los Angeles Lakers i o ile narzekanie 23-letniego rozgrywającego nie rozzłoszczą trenera Boylana, to były zawodnik Lottomatiki Rzym na pewno dostanie więcej minut gry niż miało to miejsce minionej nocy.