Końcowy układ tabeli skojarzył polonistów z SKK Siedlce, który generalnie nie dysponuje aż tyloma atutami. Niemniej biorąc pod uwagę nieprzewidywalność tych pierwszych trudno w ciemno typować jak potoczą się zmagania. Zwłaszcza, że w rundzie zasadniczej ponieśli oni porażkę z tym przeciwnikiem.
Wspomniana chimeryczność stanowi bodaj największy problem "Lonii". Przez to przegrała kilka spotkań, gdzie wyraźnie miała szansę zainkasować komplet punktów i nadszarpnęła jednocześnie wizerunek. Zresztą trener Mariusz Zamirski niedługo po objęciu posady zwracał uwagę na ten aspekt. - Zapewne część z czynników decydujących o takich, a nie innych rezultatach wynika z psychiki zawodników. Jeśli ktoś, powiedzmy trzy dni wcześniej, legitymuje się sześćdziesięcioprocentową skutecznością, a niedługo potem nie trafia, to tylko jedno przychodzi do głowy.
Zaraz potem wnikliwiej rozwinął temat. - Każdy ma różnego rodzaju wewnętrzne rozterki i niewielu jest koszykarzy, którzy potrafią wykazać sto procent umiejętności. Czasem są dni, w których chłopaki odznaczają się kapitalną dyspozycją, a w innych ciężko im się wybić na wyższy pułap. Dlaczego? Ludzie mają odmienną od siebie nawzajem konstrukcję psychiki i często ona wręcz przeszkadza. Przywołajmy typowe sytuacje z boiska. Skuteczna kontra czy wsad uskrzydlają, pozwalają złapać rytm i łatwiej wcielać w życie wszelkie założenia. Z kolei łatwe zdobycze przeciwnika, prosty błąd w obronie wzmagają presję. One wywołują bojaźń, lęki i widać, jak dana osoba traci pewność. Jednak te rzeczy są normalne. W codziennym życiu też doświadczamy podobnych zdarzeń, a stres odbieramy na swój specyficzny sposób. Z tym, że nie podejmowałbym się tej pracy nie dostrzegając siły jaką posiadamy.
Żeby nie przytaczać jedynie gorszych wątków uczciwie należy podkreślić, że przemyślanie zanotowali również sporo występów, które dodawały im wiary. Ponadto w trakcie rozgrywek kiedy pauzował niekwestionowany lider, Grzegorz Kukiełka, jego zmiennik, Grzegorz Płocica przypomniał sobie najlepsze lata i wykonywał kawał pożytecznej pracy dla kolektywu, popisując się niekonwencjonalnymi zagraniami oraz odważnymi decyzjami. - W poprzednim sezonie dołączyłem w trakcie rozgrywek. Nie grałem zbyt wiele. Podczas obecnego pierwotnie również grzałem ławkę. Dopiero teraz więcej minut spędzam na parkiecie. Jednakże dla mnie istotny jest wynik kolektywu. Tutaj tkwi sedno sprawy. Jeżeli będziemy wspólnie bić się o założony cel i funkcjonować tak, jak podczas tych lepszych potyczek, wówczas przyjdą sukcesy - uważa doświadczony strzelec.
Aby myśleć o spełnianiu wytycznych wicemistrz Polski z lat dziewięćdziesiątych nie może zapominać, że całość zaczyna się od obrony. Jeśli bowiem zostawi rywalowi zbyt dużo swobody to wydarzenia w momencie przybiorą niezbyt pożądany wymiar. - Należy wykazać w tej formacji pełne zaangażowanie. Wtedy łatwiej cokolwiek uzyskać po przeciwnej stronie boiska - potwierdził rozgrywający, Michał Musijowski.
Od jego formy, a konkretnie celnych, błyskotliwych podań także zależy czy Polonia wykorzysta atut swojej hali i już na starcie obejmie prowadzenie. Przypuszczalnie gro piłek skieruje on pod adresem operującego w polu trzech sekund Dariusza Wyki. Młody środkowy szczególnie w ostatniej batalii sezonu zasadniczego przeciwko Zniczowi Pruszków wykazał się nieprzeciętnymi umiejętnościami, praktycznie indywidualnie zapewniając zwycięstwo teamowi. - Tutaj de facto każdy potrafi wygrać z każdym, więc nie przesądzajmy o niczym. Ja po prostu liczę, iż dopniemy swego - dopowiedział na zakończenie.