NBA jest nazywana najlepszą ligą świata nie bez powodu - występują tam czołowi atleci świata, a poziom rozgrywek jest na najwyższym poziomie. Gdyby ktoś oglądał amerykański basket na przełomie marca i kwietnia, mógłby odnieść jednak nieco inne wrażenie.
Na początek - DeMarcus Cousins, który akurat słynie ze swojej nieporadności i częstego marudzenia na cały świat. Tym razem próbował wygrać w pojedynkę mecz z Los Angeles Lakers, rzucając dwukrotnie z dystansu. Nie były to - delikatnie mówiąc - udane próby:
Inna sprawa, że sędziowie popełnili tutaj dwa kardynalne błędy - najpierw gwiżdżąc faul widmo na Kobe Bryant'cie, a później puszczając ewidentne przewinienie Dwighta Howarda. Kolejnym rozrywkowiczem jest Andre Drummond. Obiecujący podkoszowy Detroit Pistons na pewno powinien poćwiczyć rzuty wolne:
Wreszcie LeBron James, lider Miami Heat, postanowił odegrać pierwszoplanową rolę również w wywiadzie, którego udzielał akurat Ray Allen. Obu zawodnikom humor dopisywał po kolejnej efektownej wygranej:
Jakby tego było mało, mecz dla Miami Heat wygrał w nocy nie LeBron James, nie Dwyane Wade, a Chris Bosh rzutem z dystansu. Więcej o tym można przeczytać w naszym sprawozdaniu. Liczymy jednak, że po Wielkiej Nocy i zakończeniu March Madness w NCAA koszykarze NBA wrócą do normalnej dyspozycji i znów będziemy mogli rozkoszować się zagraniami z najwyższej półki.