Bartosz Półrolniczak: Obroniliście własny parkiet odnosząc dwa zwycięstwa ze Spójnią. Co było twoim zdaniem najważniejszym elementem w waszej grze?
Jakub Dłuski:
Myślę, że play off to taki czas, że najważniejsza jest głowa i mentalność zespołu. Na oba spotkania wyszliśmy bardzo skoncentrowani, zagraliśmy zespołowo zarówno w obronie jak i w ataku. Wszyscy sobie pomagaliśmy na parkiecie.
Na wyjeździe będzie pewnie trudniej, ale pewnie nawet nie bierzesz pod uwagę, że będzie potrzebny 5 mecz?
-
Jedziemy do Stargardu po zwycięstwo i chcemy zakończyć serię już po 3 meczach. Zdajemy sobie sprawę, że to nie będzie łatwy mecz, ale takie już się skończyły.
Jak oceniasz swoją dyspozycję, po tym urazie jesteś już w stanie grać na 100 procent swoich możliwości?
-
Moją grę oceniam poprawie, zawsze może być lepiej. Powiedzmy, że jestem gotowy na 90 procent do rywalizacji.
Kontuzje was w tym sezonie nie oszczędzają. Pokazaliście jednak, że nawet w okrojonym składzie potraficie grać na dobrym poziomie, ta cała sytuacja wzmocniła was psychicznie?
-
Niestety, ten sezon jest dla nas bardzo pechowy jeśli chodzi o kontuzje. Szkoda, że nie ma z nami Huberta Mazura i Arka Kobusa, bo bylibyśmy jeszcze silniejsi. Jednak prawdziwy zespół poznaję się po tym, jak sobie radzi w tych trudnych momentach. Uważam, że zdaliśmy ten egzamin.
Wiesz już, jak smakuje awans do PLK. Jest w tym sezonie szansa na powtórzenie tego sukcesu?
-
Awans z ŁKS-em to była najpiękniejsza chwila jaką przeżyłem w swojej przygodzie z koszykówką. Wierzę, że moja drużyna jest w stanie awansować i tym razem. Zdaje sobie sprawę, że nie jesteśmy jednak faworytem. To byłby z pewnością nie lada wyczyn, ale przecież to jest sport i wszystko jest możliwe.
W ostatnim czasie można odnieść wrażenie, że innym drużynom trochę łatwiej podjąć walkę ze Śląskiem. W twojej ocenie są w ogóle do ogrania w play off?
-
Oczywiście, to tacy sami ludzie jak wszyscy. Wiadomo, że Śląsk to świetna drużyna, może nawet najmocniejsza w historii 1 ligi. Panuje wszechobecna propaganda tego zespołu, oni jednak muszą awansować a inni mogą.
Miałeś indywidualnie dobry sezon w ekstraklasie, lepiej dzięki tym doświadczeniom sprzedać teraz swoje umiejętności szczebel niżej?
-
Gra w ekstraklasie pozwoliła mi uzyskać większą pewność siebie. Gdy się rywalizuje z lepszymi od siebie zawsze pozwala to wskoczyć na wyższy level. Moim zdaniem po tym sezonie na pewno jestem lepszym zawodnikiem.
Była szansa zostać na parkietach PLK?
-
Były tylko luźne rozmowy i zapytania. W zasadzie wyglądało to tak, że albo ja nie chciałem grać w danym zespole, albo dany zespół nie chciał mnie. Po dłuższym namyśle stwierdziłem, że mocny pierwszoligowy klub to będzie najlepsze rozwiązanie.
Gra w 1 lidze cie satysfakcjonuje czy jednak celem jest powrót do ekstraklasy?
-
Ten sezon uważam póki co za naprawdę udany. W 1 lidze jest naprawdę dobre granie. Wiadomo, że każdy dąży do tego, by grać coraz wyżej. Ja także mam swoje ambicje. Jeśli pojawi się jakaś ciekawa propozycja z pewnością ją rozważę, jednak na pewno nie będę robił nic na siłę.
Nie imponujesz wzrostem jak na gracza podkoszowego, a zbierasz bardzo dużo piłek. Jaka jest tajemnica twojego sukcesu w tym elemencie?
-
Właściwie to nie wiem. Wydaje mi się, że z walką na deskach jest tak, że po prostu bardzo trzeba tego chcieć. Niektórzy twierdzą, że potrzebny jest do tego instynkt, może ja taki właśnie mam?
Tak wyrównanej 1 ligi nie było od lat. Grałeś w PLK, teraz wróciłeś do 1 ligi, jakie masz spostrzeżenia dotyczące rozgrywek pierwszoligowych?
-
Myślę, że największą różnicą jest to, że najzwyczajniej w ekstraklasie występują obcokrajowcy a w 1 lidze ich nie ma. Jednak mnie jako kibicowi koszykówki bardziej podoba się 1 liga, i nie mówię tak tylko dlatego, że w niej gram. Występują sami polscy zawodnicy, poziom zespołów jest do siebie zbliżony. Dzięki temu liga jest wyrównana a przez to atrakcyjniejsza. Trzony zespołów przez sezony często są takie same, jest więc się z kim utożsamiać. Zgodzę się, że poziom czysto koszykarski jest niższy, ale jeśli chodzi o emocje towarzyszące meczom to niekoniecznie są one na niższym poziomie.