Gospodarze nie ustępowali faworytowi przez pierwsze dwie kwarty sobotniego starcia i po dwudziestu minutach prowadzili. Losy meczu rozstrzygnęła trzecia część gry, gdy do akcji wkroczyli arbitrzy. Podjęli sporo kontrowersyjnych decyzji, odgwizdując raz za razem niesportowe faule. WKS Śląsk Wrocław potrafił skorzystać z tych prezentów i zbudował przewagę, której do końca nie roztrwonił. - W I połowie graliśmy bardzo dobrze, nawet zakończyliśmy ją jednopunktowym zwycięstwem. Jestem w stu procentach pewny, co zadecydowało, że w II połowie nie byliśmy w stanie nawiązać walki - bardzo dużo zdrowia kosztowała nas ta walka w I połowie. Śląsk ma głębsze rezerwy, rywale byli bardziej wypoczęci. U nas zabrakło szczęścia i chłodnej głowy. Popełniliśmy parę głupich błędów, co skutkowało tym, że bardzo szybko złapaliśmy pięć fauli. W połowie trzeciej kwarty każde dotknięcie przeciwnika kończyło się rzutami osobistymi. Właśnie nimi Śląsk budował przewagę nad nami - ocenia Dominik Derwisz.
Koszykówka na Facebook'u
W końcówce emocjom dał się ponieść Tomasz Celej. Najbardziej doświadczony koszykarz Wikany Startu Lublin chwilę wcześniej został ukarany kontrowersyjnym faulem niesportowym. Podenerwowany uderzył rywala, oberwało się również sędziemu, który chciał zażegnać konflikt. Celej musiał opuścić boisko, a pożegnała go burza oklasków i skandowanie jego imienia. - To jest efekt takiego gwizdania. Efekt tego, że jego pod koszem cały czas bili, okładali, a sędziowie w żaden sposób nie reagowali. W pewnym momencie on nie wytrzymał po takiej ilości gwizdków przeciwko nam. Jego zachowanie jest karygodne. Z drugiej strony proszę sobie wyobrazić, że ktoś haruje, gra 30 minut, ciężko pracuje. Sędziowie widzą tylko kiedy my bijemy, a nie kiedy nas biją. Ta frustracja musi znaleźć ujście - przyznaje szkoleniowiec.