Koszykarze Miami Heat udowodnili, że znajdują się w mistrzowskiej formie. Od samego początku narzucili swoje tempo gry, na które Chicago Bulls nie potrafiło znaleźć odpowiedzi. Już w połowie pierwszej kwarty gospodarze prowadzili dziesięcioma punktami.
Gra Heat nieco siadła w drugiej odsłonie, co wykorzystali goście z Chicago. Świetną partię rozgrywał rezerwowy Nate Robinson, który zdobył w samej pierwszej połowie zdobył 12 punktów. Do przerwy Byki zredukowały straty do dwóch punktów.
Po przerwie Heat znów wyszli na boisko z wielką energią i szybko zbudowali bezpieczną przewagę, która utrzymali do końca spotkania.
Najwięcej punktów dla gospodarzy uzyskał LeBron James - 24, dołożył do tego 7 zbiórek oraz 6 asyst. Dwyane Wade dodał 24 punkty, a Mario Chalmers oraz Chris Andersen zdobyli po 15 "oczek". Po stronie Bulls najwięcej punktów uzyskał Luol Deng - 20. Niezły występ zanotował Carlos Boozer, który oprócz 16 punktów, dołożył także 20 zbiórek.
Miami Heat - Chicago Bulls 105:93 (30:22, 26:32, 30:23, 19:16)