Jak się utrzymać, to po niesamowitym meczu - relacja z drugiego spotkania AZS Politechnika Poznań - Astoria Bydgoszcz

Po koszykarskim horrorze i nieprawdopodobnych emocjach w dogrywce Politechnika wygrała w niedzielę z Astorią i utrzymała się jej kosztem w I lidze! Bohaterem gospodarzy został Paweł Stankiewicz.

Szymon Ratajczak
Szymon Ratajczak

AZS Politechnika BIG-PLUS Poznań przystępowała do niedzielnego spotkania z nadziejami na zakończenie rywalizacji o utrzymanie w I-lidze, natomiast Franz Astoria Bydgoszcz - z nożem na gardle. Obaj szkoleniowcy posłali więc do boju kluczowych zawodników, z których nie mogli skorzystać w sobotę. Na rozegranie u Akademików wrócił Paweł Hybiak, natomiast w bydgoskiej ekipie od pierwszych minut pojawił się mający kłopoty ze zdrowiem Mateusz Bierwagen.

Już pierwsza kwarta pokazała, który zespół wzmocnił się bardziej. Rozgrywający Politechniki był przemotywowany i nie mógł złapać charakterystycznego dla siebie luzu i rytmu w grze. Odbiło się to na postawie AZS, który pomimo znakomitej gry w obronie nie wykorzystywał akcji w ataku. Natomiast Asta była wyraźnie podbudowana powrotem najlepszego strzelca I-ligi. Gospodarze zdołali jej dotrzymać kroku jedynie przez kilka minut. Później bydgoszczanie wrzucili wyższy bieg i wygrali otwierającą partię 24:13.

Początek drugiej odsłony nie zwiastował zmiany obrazu gry. Po trzech minutach (28:15) o przerwę poprosił Waldemar Mendel i dokonał niezbędnych korekt. Na pozycję rozgrywającego przeszedł Tomasz Baszak, który znakomicie wywiązywał z tych obowiązków w sobotę. W drugiej kwarcie niedzielnego meczu nie było inaczej. Politechnika zaliczyła nieprawdopodobny powrót i na przerwę zeszła z prowadzeniem 33:31. W siedem minut Astoria zdołała rzucić tylko trzy oczka, a uczynił to Filip Małgorzaciak.

Po zmianie stron na parkiecie trwała zacięta walka. Goście, w których szeregach nie zawodzili Bierwagen i Sebastian Laydych, w końcu zaczęli uzyskiwać przewagę (45:41). Powstrzymał ich bezsprzecznie najlepszy gracz weekendowych spotkań - Baszak, który zaliczył udaną akcję 3+1 (45:45). Gracze znad Brdy jednak nie odpuszczali i przed ostatnią kwartą to oni prowadzili - 53:49.

W czwartej kwarcie Akademicy starali się odrabiać straty za sprawą Marka Sobkowiaka, ale przyjezdni mądrze się bronili, starając się powiększyć przewagę (62:56). Sytuację poznaniaków skomplikował piąty faul osobisty Adama Metelskiego, który po pięciu minutach musiał zakończyć udział w niedzielnym spotkaniu. Czas upływał, a przewaga Astorii rosła. Po rzucie Patryka Rąpalskiego wynosiła już dziewięć punktów (64:55) i wydawało się, że jesteśmy coraz bliżej piątego meczu w tej rywalizacji. Za trzy trafił jednak Baszak, poprawili Michał Szydłowski z Markiem Sobkowiakiem i na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry o przerwę musiał prosić trener Zawadka.

Skuteczność Doriana Szyttenholma z linii rzutów wolnych wyprowadziła bydgoszczan na trzypunktowe prowadzenie (66:63), lecz chwilę później rzutem zza linii 6,75 metra popisał się przebudzony Hybiak. Poznaniaków na prowadzenie wyprowadził Baszak (68:66), a wyrównał Laydych (68:68). Jednak to, co działo się w kipiącej od emocji hali UAM na poznańskim Morasku najlepiej można opisać tak - piłka dosłownie tańczyła na obu obręczach, zawodnicy walczyli pod tablicami jak gladiatorzy, a za głowy na zmianę łapali się fani AZS i Astorii. Jedna i druga ekipa była o krok, od zakończenia spotkania w regulaminowym czasie gry. Obie drużyny miały piłki meczowe, oddechy były wstrzymywane nieraz. Los zarządził jednak dogrywkę.

W niej, podobnie jak sekundy wcześniej, raczej nie grzeszono skutecznością. Nieźle dla gospodarzy zaczął wprawdzie Szydłowski (70:68), ale później Politechnika marnowała doskonałe szanse na pogrążenie rywala. Karta się w końcu odwróciła i szanse miała Astoria. Wyrównał Małgorzaciak, a prowadzenie dał Piotr Robak (72:70). Gospodarzy dopadła potworna niemoc strzelecka. Nawet z linii rzutów wolnych skuteczność nie była taka, jak być powinna. Gdy jedną próbę z dwóch wykorzystał Sobkowiak (72:71 dla gości), przed szansą na zakończenie rywalizacji stanął Laydych. On jednak również przestrzelił jeden rzut osobisty (73:71) i na sekundy przed końcem ostatnią akcję miał AZS.

Piłkę dostał Paweł Stankiewicz i przypomniał sobie, że jest w poznańskim zespole specjalistą od rzutów za trzy. Gdy trafił, hala w Poznaniu eksplodowała. Goście mieli jednak jeszcze cztery sekundy na odpowiedź i po przerwie na żądanie spróbowali ostatniej szansy na obronę ligowego bytu. Laydychowi udało się oddać rzut, piłka znów zatańczyła na obręczy, nie wpadając do kosza. Hala wybuchła raz jeszcze, teraz już niekontrolowanymi emocjami. Kibiców i zawodników Politechniki ogarnął szał radości, natomiast obóz Astorii pogrążył się w rozpaczy.

Po nieprawdopodobnym koszykarskim horrorze AZS Politechnika BIG-PLUS Poznań utrzymała się w pierwszej lidze. Skoro są zwycięzcy, są niestety również pokonani i Franz Astorii Bydgoszcz w przyszłym sezonie na zapleczu Tauron Basket Ligi nie zobaczymy.

AZS Politechnika BIG-PLUS Poznań - Franz Astoria Bydgoszcz 74:73 (13:24, 20:7, 16:22, 19:15, 6:5)

AZS:
Baszak 24, Sobkowiak 12, Szydłowski 11, Metelski 10, Stankiewicz 8, Hybiak 5, Gacek 4, Gierwazik 0, Rostalski 0, Rzeczkowski 0.

Astoria:
Bierwagen 22, Laydych 20, Szyttenholm 13, Małgorzaciak 9, Rąpalski 4, Robak 3, Lewandowski 2, Barszczyk 0.

Stan rywalizacji: 3-1 dla Politechniki, która utrzymała się w I lidze. Astoria Bydgoszcz pożegnała się z I ligą.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×