Jakub Artych: Naszej rozmowy nie wypada nie rozpocząć od gratulacji za dwa zwycięstwa w Kutnie.
Marcin Salamonik: Dziękuje bardzo.
Spodziewaliście się, że dwukrotnie pokonacie AZS? Tym bardziej, iż gospodarze w poprzedniej rundzie szybko uporali się ze Spójnią Stargard Szczeciński.
- Przed wyjazdem 1 zwycięstwo braliśmy w ciemno. Jednak po sobotniej wygranej wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie wywieźć z Kutna dwa zwycięstwa. Trochę się obawialiśmy tego, że zespół z Kutna może być bardziej wypoczęty i świeższy, ale jak widać jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do sezonu.
Oba pojedynki w Kutnie były bardzo wyrównane i emocjonujące. Który według ciebie był trudniejszy?
- Ciężko powiedzieć, oba wyglądały bardzo podobnie. Mecze walki gdzie żaden zespół nie odpuścił nawet na minutę a decydowały szczegóły w końcówce. Wydaje mi się, że podobnie może być w sobotę.
Rozegraliście w krótkim odstępie czasu aż pięć spotkań. Wielu obserwatorów przewidywało, że nie będziecie w stanie wytrzymać spotkań w Kutnie pod względem kondycyjnym. Wy jednak pokazaliście, że jest zupełnie inaczej.
- Rozegraliśmy 7 spotkań w ciągu 14 dni. Nie mieliśmy praktycznie czasu na normalne treningi. Procentuje teraz dobrze przepracowany okres przygotowawczy.
Przeciwko AZS z dobrej strony pokazał się Kamil Łączyński. Zgodzisz się, iż rozgrywający był motorem napędowym MOSiRu?
- Kamil jest naszym pierwszym rozgrywającym i w jego rękach leży kierowanie naszą grą. On i Rafal Glapinski idealnie się uzupełniają. Na tej pozycji wywiązują się
idealnie ze swoich zadań.
W drugim pojedynku mimo iż mieliście sporą przewagę, losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero w końcówce. Wygraliście między innymi dzięki twojej znakomitej akcji i trafieniu za linii 6,75m. Czujesz się bohaterem tego meczu?
- Bohaterami jesteśmy wszyscy. Na tym szczeblu w pojedynkę nie można wygrywać meczów, liczy się tylko zespół i gratulacje należą się całej ekipie bo to co zrobiliśmy przez ten weekend, to naprawdę kawał dobrej roboty.
Wyobrażasz sobie inny scenariusz niż awans ekipy z Krosna do finału?
- Sport ma to do siebie, że jest nieprzewidywalny. Ja juz dwa razy byłem w takiej sytuacji jak zespół z Kutna i udało nam sie dwa razy wygrać rywalizacje, więc tym bardziej wiem, że trzeba podejść do trzeciego meczu bardzo skoncentrowanym.
Co będzie kluczem do zwycięstwa w trzecim spotkaniu? AZS z pewnością podejdzie do meczu z wami z nożem na gardle i będzie bardzo zdeterminowany.
- Kluczem będzie walka, podejście do spotkania na 200 procent. My już zapomnieliśmy o tym, że wygrywamy 2:0. W sobotę musimy wyjść i dać z siebie wszystko, bić się o każdą piłkę tak jak robiliśmy to w Kutnie.
W drugiej półfinałowej potyczce Śląsk Wrocław bez problemów radzi sobie z PC SIDEn Toruń. Wierzysz, że z beniaminkiem można rywalizować jak równy z równym?
- Śląsk ma bardzo wyrównany skład, mają 12 ludzi do grania i to jest ich siłą. Można z nimi normalnie walczyć, ale trzeba zagrać naprawdę dobrze przez pełne 40 minut
i przede wszystkim nie przegrać meczu z nimi już w szatni.