W poniedziałek Marcin Stefański odstawił kule i zaczął żmudny proces rehabilitacji. - Od wtorku ćwiczę razem z trenerem Tobiaszem Grzybczakiem oraz Aleksandrem Waldą. Cieszę się, że coś mogę zacząć robić. Są to jak na razie ćwiczenia manualne, dużo fizykoterapii. Po raz pierwszy od meczu z Zieloną Górą dotknąłem piłkę - komentuje na łamach portalu SportoweFakty.pl skrzydłowy Trefla Sopot.
Pierwotnie zawodnik miał mieć ściągane szwy podczas jedenastej doby, ale ten proces przyspieszono o cztery dni. Całkiem możliwe, że Stefański pojawi się na parkiecie 3 maja w trzecim spotkaniu ćwierćfinałowym przeciwko AZS Koszalin. - W środę ściągamy szwy, więc trochę to przyspieszyliśmy. U sportowców ta rehabilitacja wygląda nieco inaczej niż u normalnego człowieka. Nie chcę rzucać żadnymi datami co do mojego powrotu, ale na pewno w sobotę na parkiecie się nie pojawię. Mam nadzieję jednak, że już niedługo kibice będą mnie oglądać na boisku - ocenia Stefański.
Zawodnik nie może jak na razie wykonywać żadnych ćwiczeń typowo koszykarskich, chociaż jak sam przyznaje, bardzo go "ciągnie".. do wykonywania, a zarazem poprawy rzutów wolnych. - Nie mogę jeszcze zginać do końca tego kolana, ale jak już będę mógł zginać to na pewno poćwiczę m.in. rzuty wolne - śmieje się koszykarz Trefla Sopot.