To była prawdziwa kwintesencja koszykówki! Brooklyn Nets w czwartej kwarcie byli już niemal pewni zwycięstwa, a miejscowi widzowie zgromadzeni w United Center powoli opuszczali kopułę hali. Wtedy niesamowitej rzeczy dokonał Nate Robinson. Filigranowy rozgrywający wyrósł jak spod ziemi i zdobył aż 12 punktów z rzędu, a 23 w całej czwartej kwarcie!
Bulls w pierwszej dogrywce zwycięstwo mieli wręcz na wyciągnięcie ręki po punktach Robinsona, ale Nets kapitalnym rzutem uratował jeszcze Joe Johnson. W kolejnych pięciu minutach z linii rzutów wolnych do wyrównania doprowadził Brook Lopez, a Byki nie wykorzystały posiadania w ostatniej akcji.
Trzecia dogrywka bezapelacyjnie wyłoniła zespół, który bardziej zasługiwał na zwycięstwo. Miejscowi rzucili aż 15 punktów, radząc sobie nawet bez podstawowych graczy, którzy z powodu przekroczonego limitu fauli zmuszeni byli przedwcześnie opuścić parkiet.
W sobotnim spektaklu 34 punkty uzbierał Nate Robinson, a 21 "oczek", trafiając 10 z 16 rzutów z gry dorzucił Carlos Boozer. Po stronie przegranych z dobrej strony zaprezentował się Johnson, ale nawet jego popisy w decydujących akcjach nie pomogły Nets odnieść bardzo cennego triumfu. 32 punkty dla przegranych uzbierał jeszcze Deron Williams.
Chicago Bulls ogrywając Nets odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu i są bardzo blisko awansu do półfinałów Konferencji Wschodniej!
Chicago Bulls - Brooklyn Nets 142:134 (25:26, 33:29, 18:29, 35:27, 10:10, 6:6, 15:7)
Bulls: Robinson 34, Boozer 21, Hinrich 18.
Nets: Williams 32, Lopez 26, Johnson 22.
Stan rywalizacji: 3:1 dla Bulls
Chciałbym aby w fina Czytaj całość