Mistrz upokorzył Byki! Wojownicy doprowadzili do remisu

Miami Heat odnieśli najwyższe zwycięstwo w historii swoich meczów w play off, pokonując Chicago Bulls aż 115:78. Kapitalny mecz Klay'a Thompsona pozwolił Warriors wyrównać stan rywalizacji z SA Spurs.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

- Nieważne czy wygrywasz 20, 30 czy jednym punktem. Jest 1:1 i to się liczy najbardziej - powiedział po 37-punktowej wygranej nad Chicago Bulls LeBron James, lider Miami Heat. MVP sezonu zasadniczego miał 19 punktów, dziewięć asyst i pięć zbiórek.

Dla Żaru było to najwyższe zwycięstwo w play off, z kolei Byki jeszcze tak wysoko nie przegrały nigdy w play off. W pewnym momencie Heat mieli nawet 46 oczek więcej od rywali!

Mecz był wyrównany jedynie przez 20 minut, później swoją dominację potwierdzili gospodarze. Od stanu 42:38 obrońcy tytułu zanotowali niesamowitą serię - 62:20!

21 punktów dla zwycięzców uzbierał z ławki Ray Allen, a 18 dołożył Norris Cole.

Z czasem koszykarze z Illinois zaczęli rozmawiać z sędziami, kłócić się i wdawać się w potyczki słowne z przeciwnikami. Efekt? Sześć fauli technicznych, w tym dwa wykluczenia dla Joakima Noah oraz Taja Gibsona. Heat otrzymali trzy "techniki".

- Dzisiaj wszystko było inne. Nie tylko nasza gra, ale ogólnie wszystko było dziwaczne - przyznał Nate Robinson, bohater Bulls z pierwszego meczu. Filigranowy rzucający miał tylko 11 punktów (3/10) a Jimmy Butler ledwo osiem oczek.

Mecz numer trzy w piątek, w Chicago.

Miami Heat - Chicago Bulls 115:78 (25:20, 30:21, 30:15, 30:22)
(R. Allen 21, L. James 19, N. Cole 18 - M. Belinelli 13, J. Noah 12, N. Robinson 11)

Stan rywalizacji: 1:1

***

Niesamowity mecz Klay'a Thompsona dał Golden State Warriors zwycięstwo nad San Antonio Spurs i remis w serii. Rzucający zespołu z Oakland 29 ze swoich 34 punktów (również 14 zbiórek) zdobył w pierwszej. Thompson miał 8/9 za trzy punkty, w tym 7/8 przed przerwą!

Wojownicy nie powtórzyli błędu z pierwszego spotkania, kiedy stracili 16-punktowe prowadzenie w czwartej kwarcie. Tym razem mieli nawet 20 oczek więcej od Ostróg, i choć ci rzucili się w pogoń, to ostatecznie nie zdołali dogonić GSW.

Co ciekawe, było to pierwsze zwycięstwo Warriors w Alamo City od 1997 roku. Od tego czasu Wojownicy przegrali 30. meczów z rzędu!

22 punkty dla gości uzbierał Stephen Curry. Warriors trafili 11 trójek podczas gdy Spurs jedynie pięć. Nie szło w tym elemencie ani Danny'emu Greenowi, ani Manu Ginobiliemu. 23 punkty uzbierał najskuteczniejszy Tim Duncan.

Mecz numer trzy w piątek, w Oakland.

San Antonio Spurs - Golden State Warriors 91:100 (23:28, 20:34, 29:21, 19:17)
(T. Duncan 23, T. Parker 20, M. Ginobili 12 - K. Thompson 34, S. Curry 22, H. Barnes 13)

Stan rywalizacji: 1:1

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×