Jarosław Galewski: Jak ocenisz pierwszy dzień turnieju w Ostrowie Wielkopolskim?
Łukasz Wichniarz: Myślę, że sporo rzeczy wymaga jeszcze poprawy. Nasz zespół został zbudowany praktycznie od nowa. Do startu ligi nie pozostało już wiele czasu, ale mam nadzieję, że będziemy gotowi do rywalizacji ze Śląskiem i zdążymy wszystko do tego czasu poukładać. Przede wszystkim musimy zacząć grać lepiej w obronie, ponieważ w pierwszej połowie AZS rzucił nam zdecydowanie zbyt wiele punktów. To zadecydowało o naszej porażce.
Wokół twojej osoby wytworzyło się spore zamieszanie. Kilka tygodni temu mówiło się, że kontrakt został podpisany. Później pojawiły się informacje, że jednak nie zagrasz w Ostrowie. Jak to wygląda na dzień dzisiejszy?
- Mam podpisany kontrakt, więc można powiedzieć, że jestem w Ostrowie. Myślę, że tak już zostanie na stałe. Nie ukrywam, że miały miejsce różne perypetie, ale nie chciałbym do tego wracać. To już było. Nie zamierzam rozpamiętywać tego wydarzeń, które miały już miejsce. Cieszę się, że jestem w Ostrowie. Jestem przekonany, że będzie mi się tutaj dobrze grało.
Dlaczego wybrałeś Ostrów?
- To na pewno drużyna, która posiada duże aspiracje. Miałem propozycje z innych zespołów, ale z wszystkim ofert ta z Ostrowa wiąże się z grą o najwyższe cele. To miało największy wpływ na podjętą przeze mnie decyzję. Poprzedni sezon był dla mnie udany i mam nadzieję, że teraz uczynię kolejny krok w przód. Stal jest drużyną, która zawsze grała w fazie playoff. Tak już jest praktycznie od dziesięciu lat.
W zespole Andrzeja Kowalczyka trudno znaleźć znane na polskich parkietach nazwiska. Tak właściwie można wskazać tylko ciebie i Krzysztofa Szubargę. Liczysz na dużą porcję gry w każdym spotkaniu?
- Oczywiście, że tak. Chciałbym grać jak najwięcej i to nie ulega żadnej wątpliwości. Wierzę, że trener obdarzy mnie zaufaniem i otrzymam sporo minut. Przede wszystkim będę walczył o miejsce w pierwszej piątce ostrowskiego zespołu. Zobaczymy, jak to się ostatecznie ułoży. Liga wszystko zweryfikuje. Na pewno zrobię wszystko, żeby spełnić oczekiwania trenera Kowalczyka.
Przed sezonem mówiło się, że twoje pierwotne żądania finansowe były zbyt duże i dlatego rozmowy w lipcu i sierpniu zostały przerwane. Czy to prawda?
- Jeśli chodzi o wydarzenia, które miały miejsce w okolicach lipca i sierpnia, to na pewno było tak, że wysłałem wtedy do klubu podpisany kontrakt. Powiedziałem już wcześniej, że raczej nie chciałbym do tego wracać, ale jeśli chodzi o moje żądania finansowe, to trudno mi powiedzieć, czy były one zbyt wygórowane. Moim zdaniem nie. W końcu się dogadaliśmy i wszystko jest w porządku.
Gazety rozpisywały się, że byłeś już blisko Sportino a ostrowski klub był tylko wyjściem awaryjnym...
- Gazety mają to do siebie, że piszą bardzo dużo. Dostałem wprawdzie telefon od prezesa Wierzbickiego z Inowrocławia, ale nie brałem tej opcji pod uwagę. Chciałem grać w klubie z aspiracjami. Taką drużyną jest na pewno Stal Ostrów. Nie zamierzałem robić kroku w tył. Chcę walczyć o coś więcej.
Jeżeli rozmawiamy już o aspiracjach, to o co w tym sezonie jest w stanie walczyć zespół z Ostrowa?
- Moim zdaniem liga w tym roku będzie jeszcze bardziej wyrównana niż w ubiegłym sezonie. Na pewno trzy drużyny będą liczyły się w walce o medale. Ktoś może być jednak czarnym koniem i mam wielką nadzieję, że tym zespołem zostaniemy właśnie my.
Czy te wszystkie zawirowania wokół twojej osoby miały wpływ na twoje przygotowanie do sezonu?
- Chyba nie widać po mnie, żebym był jakoś zapuszczony. Trenowałem indywidualnie, ale wiadomo, że to nie to samo co zajęcia z drużyną. Myślę, że minie tydzień lub trochę więcej i dojdę do siebie.
Będziesz jednym z liderów tego zespołu?
- Liczę na to, że tak.