NBA: Przeciętny James, kontuzja Parkera?

San Antonio Spurs rozgromili Miami Heat w trzecim pojedynku finałów NBA, ale z obozu Ostróg dochodzą również niepokojące wieści.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak

To był dzień San Antonio Spurs. Miejscowi nie mogli wymarzyć sobie lepszej inauguracji przed własną publicznością. Podopieczni Gregga Popovicha wręcz zbombardowali kosz Miami Heat trafiając aż 16 trójek, a bardzo duży wkład w ten wyczyn miał młody i utalentowany Danny Green. - Cały czas staram się być aktywny w obronie, to pomaga zachować mi właściwy rytm również w ofensywie - mówił po meczu 25-letni obwodowy.

- Dostaliśmy to na co zasłużyliśmy. Spurs wpadli w niesamowity rytm już od pierwszej kwarty. Każdy trafiał z każdej pozycji, a my nie byliśmy w stanie ich upilnować - wypowiadał się na temat wtorkowego pojedynku Erik Spoelstra, szkoleniowiec Heat.

Ostrogi wygrały ostatecznie to spotkanie 113:77 i objęły prowadzenie w serii do czterech zwycięstw, ale na dziwny ból zaczął się też uskarżać Tony Parker. Lider Spurs we wtorkowym spotkaniu spędził na parkiecie zaledwie 27 minut, notując 6 punktów i 8 asyst, a doskwierający uraz uda nie został jeszcze dokładnie zdiagnozowany. - Wszystko się okaże. Jutro zrobimy prześwietlenie i mam nadzieję, że to nie będzie nic poważniejszego. Obudzę się i wszystko będzie dobrze, wierzę w to - wypowiadał się na temat swojej przypadłości doświadczony rozgrywający.

W trzecim spotkaniu finałów ze słabszej strony zaprezentował się natomiast LeBron James. Skrzydłowy zaaplikował rywalom zaledwie 7 z 21 oddanych rzutów, spędzając na placu gry blisko 40 minut. - Wiem, że muszę po prostu trafiać do kosza i zdobywać punkty - mówi czterokrotny MVP, bez którego dobrej formy Heat najprawdopodobniej nie będą w stanie uporać się z rozpędzonymi Spurs.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×