We wtorkowe, szóste spotkanie serii o mistrzowski tytuł zdecydowanie lepiej wkomponowali się goście z Teksasu. Spurs w trzech pierwszych kwartach zdobyli po 25 punktów i do decydującej odsłony przystępowali ze sporym zapasem. Heat nie dawali jednak za wygraną i prowadzeni przez LeBrona Jamesa zdołali odrobić dzielący dystans, w pewnym momencie prowadząc nawet 89:86.
Sprawy w swoje ręce wziął jednak Tony Parker, a Spurs zanotowali szybki run 8-0 i po celnym osobistym Manu Ginobiliego wydawało się, że wynik wtorkowego spotkania jest już przesądzony. W międzyczasie dwie druzgocące straty zanotował James.
Kiedy najwierniejsi fani Heat tracili już wiarę w triumf swojej drużyny, resztki nadziei celnym trafieniem zza łuku przywrócił jeszcze LeBron, a chwilę później raz z linii rzutów wolnych pomylił się wyraźnie zestresowany Kawhi Leonard.
Na niespełna osiem sekund przed końcową syreną wyrównać stan rywalizacji ponownie próbował James. Jego rzut nie wpadł jednak do kosza, ale piłkę po niecelnej próbie zebrał Chris Bosh i oddał na obwód do Raya Allena, który w swoim stylu z zimną krwią zaaplikował rywalom niesamowite trafienie na wagę dogrywki!
W doliczonym czasie lepiej spisywali się rozpędzeni Heat i to ostatecznie oni odnieśli arcyważne zwycięstwo. W końcówce wtorkowego spotkania dwoma efektownymi blokami popisał się jeszcze Chris Bosh, który zdobył w sumie 10 punktów i zebrał 11 piłek. "Ciche" triple-double skompletował natomiast LeBron James - 32 punkty, 10 zbiórek, 11 asyst, a 20 "oczek" dorzucił Mario Chalmers.
- Nie wiem jak wygraliśmy ten mecz - dziwił się po końcowym gwizdku Bosh.
Po stronie Spurs aż 8 z 13 strat drużyny zanotował Manu Ginobili, a Tim Duncan uzbierał 30 punktów i 17 zbiórek, ale decydujące fragmenty czwartej kwarty oglądał z ławki rezerwowych. Przeciętnie spisał się również Tony Parker. Francuz trafił zaledwie 6 z 23 oddanych rzutów i nie potrafił poprowadzić swojej drużyny w trudnych momentach, tak jak czynił to w poprzednich spotkaniach. - To trudna porażka. Mieliśmy wielką szansę zakończyć serię, ale taka właśnie jest koszykówka - mówił rozczarowany 31-letni rozgrywający.
- Nie mam pojęcia w jaki sposób się odbudujemy. Jestem zdruzgotany - dodaje od siebie Manu Ginobili, który w ostatniej akcji meczu miał jeszcze szansę przechylić szalę na korzyść swojego zespołu.
Po niewiarygodnie emocjonującym thrillerze Heat wyrównali więc stan rywalizacji i doprowadzili do decydującego, siódmego starcia. Spotkanie, które wyłoni mistrza rozgrywek 2012/2013 odbędzie się już w najbliższy czwartek!
Miami Heat - San Antonio Spurs 103:100 (27:25, 17:25, 21:25, 30:20, 8:5)
Heat: James 32, Chalmers 20, Wade 14.
Spurs: Duncan 30, Leonard 22, Parker 19.
Stan rywalizacji: 3:3.