Wiele wskazywało na to, że w meczu numer 6 San Antonio Spurs zrobią decydujący krok i zakończą rywalizację w finale NBA. Mimo bardzo komfortowej sytuacji goście w niesamowitych okolicznościach przegrali po dogrywce z broniącą tytułu drużyną Miami Heat. - Myślę, że ten ostatni w serii mecz wygra Miami. Zagrają na własnym parkiecie, mają najlepszego gracza na świecie. San Antonio będzie zmęczone, zwłaszcza psychicznie. Wielka szansa wymknęła im się z rąk - analizuje były zawodnik Jeziora Tarnobrzeg Christopher Long.
W obu zespołach nie brakuje wyrazistych postaci. Były podopieczny Dariusza Szczubiała bez problemu wskazuje jednak, kto powinien dostać nagrodę MVP. - Jeśli wygra Miami, to bez wątpienia trafi ona w ręce Jamesa. W przypadku zwycięstwa Spurs przyznałbym ją Timowi Duncanowi. To kluczowi gracze swoich drużyn, moim zdaniem zasługują na takie wyróżnienie - zdradza Amerykanin.
Long zwraca uwagę, że tegoroczna seria finałowa jest bardzo nierówna. - Mistrzowie Zachodu mieli sporo więcej czasu na odpoczynek, zwłaszcza na początku serii było to widać. Teraz jednak to obrońcy tytułu dochodzą do głosu. Spurs więcej odpoczywali, ale są też starsi. Na tym etapie sezonu już każdy jest zmęczony, nie sądzę jednak, by miało to wpływ na końcowy wynik całej serii.
Czy to co wydarzyło się w ostatnim meczu może mieć jakiś wpływ na losy decydującej o mistrzostwie batalii? - Oczywiście, że może mieć. Miami wygrało przegrany mecz. Zwiększy się ich zaufanie do siebie i własnych możliwości. Psychicznie również będą mocni. Natomiast goście jeśli chcą sprawić niespodziankę, to muszą o tym poprzednim meczu szybko zapomnieć i pozbierać się mentalnie. Może być im jednak ciężko wymazać z pamięci końcówkę tego spotkania - oznajmił były gracz Jeziora.