W ostatnich dwóch sezonach Indiana Fever zawsze eliminowana była w play off przez Detroit Shock. Po piątkowej wygranej przez Shock w Indianie, wszystko wskazywało, że w tym roku będzie podobnie. W drugim meczu zawodniczki z Indiany zagrały jednak maksymalnie zmobilizowane i pokonały w Palace of Auburn Hills podopieczne Billa Laimbeera 89:82 po dogrywce. Tym samym uciekły spod noża i przedłużyły rywalizację o jedno spotkanie, które również rozegrane zostania w Detroit.
- W ubiegłym sezonie również rozegraliśmy przeciwko sobie 3 spotkania. Ostatni pojedynek był bardzo wyrównany do momentu, w którym urazu nabawiła się niestety Catchings - mówiła po meczu trenerka Fever Lin Dunn. - Teraz wiemy, że jesteśmy w stanie pokonać je tutaj. Wszystko pokaże parkiet. Musimy tylko wrócić tutaj i zagrać kolejne tak znakomite spotkanie jak dzisiaj.
Bohaterką Fever była wspomniana już Tamika Catchings, która zakończyła spotkanie z dorobkiem 27 punktów i 10 zbiórek. Bardzo dobre spotkanie rozegrała również środkowa Ebony Hoffman, której 15 punktów i 12 zbiórek było bardzo przydatne dla zespołu. Hoffman trafiła również dwa trójki w kluczowych momentach meczu, co dodało skrzydeł Fever.
Obie drużyny walczyły niesamowicie o tą wygraną. Doszło nawet do lekkich przepychanek pomiędzy Hoffman a Plenette Pierson. Przy walce o piłkę obie zawodniczki doskoczyły do siebie i zderzyły się. Pierson upadła na parkiet z ogromnym bólem, a sędziowie obu zawodniczkom odgwizdali przewinienia techniczne. Najbardziej zaskoczony werdyktem sędziów był oczywiście Laimbeer. - Nie rozumiem, jak Plenette mogła otrzymać przewinienie techniczne w sytuacji, w której to ona była zawodniczkom poszkodowaną - mówił opiekun Shock.
Fever były bardzo bliskie zwycięstwa już w regulaminowym czasie gry, jednak celna trójka Deanny Nolan w samej końcówce czwartej kwarty dała ekipie z Michigan remis. W dogrywce nie było już jednak wątpliwości, która drużyna jest lepsza i Indiana pokonała Detroit różnicą 7 punktów doprowadzając do remisu w rywalizacji do dwóch wygranych.
W drugim dzisiejszym spotkaniu koszykarki Seattle Storm rozjechały Los Angeles Sparks. Końcowy wynik spotkania brzmiał 64:50, ekipa z LA dopiero w ostatniej kwarcie zdołała nadrobić troszkę dystansu. Po trzech kwartach Storm prowadziły w swojej hali Key Arena różnicą 21 punktów, a Sparks miały na swoim koncie zaledwie 29 punktów!
Do wygranej Storm poprowadziły Sue Bird i doświadczona Sheryl Swoopes. Pierwsza zdobyła 20 punktów, druga 16, a cały zespół z Seattle mógł się cieszyć z doprowadzenia do remisu w serii Best-of-three.
- Odpadałyśmy z gry w pierwszej rundzie play off za dużo razy. Aktualnie ciągnie się to przez trzy ostatnie sezony - mówiła Bird. - To nie jest zdecydowanie dobre uczucie. Teraz jesteśmy w dobrej pozycji. Zdajemy sobie sprawę, że trzeci mecz będzie niezwykle twardy i zupełnie inny od tego dzisiejszego. Mamy jednak ze sobą własny parkiet i swoich kibiców. Zrobimy wszystko żeby wygrać ten mecz!
W sezonie zasadniczym Storm miały najlepszy bilans spośród wszystkich drużyn we własnej hali - 16:1. Dlatego Bird wie co mówi, a w obozie Los Angeles mają chyba poważny problem, co zrobić żeby tutaj wygrać.
- To był znakomity mecz dla Seattle - komplementował rywalki trener Sparks Michael Cooper. - One robiły wszystko to czego dokładnie w danej chwili chciały. Do tego zagrały znakomicie w obronie i nie pozwalały nam zdobywać punktów spod kosza, czym maksymalnie ograniczyły naszą najskuteczniejszą broń.
Pod ogromnym wrażeniem gry w obronie Yolandy Griffith była liderka Storm Bird. - Yo zawsze stara się dać drużynie to, czego ta od niej oczekuje. Ona jest tak twardym obrońcą, że w każdym meczu potrafi wyłączyć z gry liderkę przeciwnej drużyny. W dzisiejszym meczu zupełnie nie dała pograć Leslie, a to przecież jest jedna z najlepszych środkowych na świecie! - mówiła złota medalistka z Pekinu. - Ogromne słowa uznania należą się również Camilli Little, która walczyła z całych sił z Candace Parker i również ograniczyła jej zapędy do minimum. Naprawdę wielkie słowa uznania dla naszych zawodniczek podkoszowych. Ich gra w obronie była kluczem do naszego sukcesu.
Małgorzata Dydek tradycyjnie całe spotkanie przesiedziała na ławce rezerwowych.
Trzecie, decydujące spotkania rozegrane zostaną w nocy z wtorku na środę polskiego czasu.
Detroit Shock - Indiana Fever 82:89 (19:24, 19:18, 8:13, 29:20, 7:14 d.)
Detroit: D.Nolan 16, P.Pierson 16, K.Smith 15, T.McWilliams-Franklin 14, A.Hornbuckle 7, E.Powell 6, K.Braxton 6, O.Sanni 2, K.Schumacher 0
Indiana: T.Catchings 27, T.Sutton-Brown 19, E.Hoffman 15, K.Douglas 10, T.Bevilaqua 6, D.Lewis 5, K.Mann 5, T.White 2, K.Whittington 0
Stan rywalizacji: 1:1
Seattle Storm - Los Angeles Sparks 64:50 (16:7, 10:8, 24:14, 14:21)
Seattle: S.Bird 20, S.Swoopes 16, C.Little 13, T.Wright 8, A.Robinson 3, S.Cash 2, K.Gearlds 2, Y.Griffith 0, K.Beck 0, S.Ely 0, K.Santos 0
Los Angeles: L.Leslie 11, D.Milton-Jones 11, C.Parker 10, R.Masciadri 6, S.Bobbitt 5, M.Ferdinand-Harris 5, K.Brown 2, T.Johnson 0, J.Moore 0, S.Spencer 0, M.Page 0
Stan rywalizacji: 1:1