Center potrzebny od zaraz - relacja z meczu CCC Polkowice - MUKS Poznań

Od początku do końca spotkania tempo rywalizacji narzucały niespodziewanie przyjezdne, które zupełnie bez kompleksów podeszły do spotkania z faworyzowanymi gospodyniami. - Tak chcemy grać w tym sezonie! - mówiła po meczu uradowana Iwona Jabłońska. I trudno się dziwić, bo jej podopieczne grały jak w transie.

Od początku spotkania jasne było, że do Polkowic nie przyjechały kelnerki. Od pierwszego gwizdka inicjatywę przejęły poznanianki, których grą znakomicie kierowała Jennifer Rushing. W drużynie CCC dobrze rozpoczęły Gajda, Robbins i Mieloszyńska. Niesamowicie skuteczną bronią na gospodynie okazał się szybki atak. Grające w dalszym ciągu bez klasycznego centra polkowiczanki nie miały praktycznie nic do powiedzenia w starciu z najlepiej zbierającą zawodniczką ostatnich Igrzysk Olimpijskich - Sissoko. Po niecelnych rzutach podopiecznych Krzysztofa Koziorowicza piłka w przeciągu kilku sekund lądowała pod ich koszem. Przez to w przeciągu czterech minut "Pomarańczowe" zdobyły 4, a MUKS - 12 punktów. Wynik po dziesięciu minutach gry brzmiał 13:25 i był bardzo podobny do uzyskanego przez polkowiczanki trzy dni wcześniej w starciu z toruniankami (13:26).

O dobrej grze z początku spotkania zapomniała Daria Mieloszyńska, która, choć starała się z wszystkich sił, nie potrafiła wskazać piłce drogi do kosza rywalek. Skrupulatnie wykorzystywały to zawodniczki Iwony Jabłońskiej. Pod obiema tablicami dzieliła i rządziła Sissoko, a swoje rywalki niesamowicie karciła Rushing. Dzięki temu, mimo starań miejscowych, w dalszym ciągu przewaga utrzymywała się po stronie koszykarek z Poznania. Nic nie dał fakt, iż powracająca do Polkowic Agata Gajda dwoiła się i troiła. Często jej koleżanki nie potrafiły skierować piłki, podanej wręcz na tacy, do siatki. Po sześciu minutach przewaga przyjezdnych wyniosła już 10 "oczek" (27:37). Ostatecznie, po jednym celnym rzucie wolnym Sissoko, do przerwy mieliśmy wynik 43:36 dla MUKSu Poznań.

Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił, a szkoleniowiec gospodyń coraz częściej wybuchał przy linii bocznej. Po kolejnych punktach Rushing i demonstracji swojego niezadowolenia, został on nawet ukarany przewinieniem technicznym. Poza Gajdą zaczęła wyróżniać się Carter, która starała się sama na swoje barki brać odpowiedzialność za akcje. Same niewiele jednak mogły zdziałać, gdy "dzień konia" miały rywalki. Półtorej minuty przed końcem tej części gry przyjezdne, za sprawą Paulina Antczak, uzyskały już 15 punktów przewagi (45:60) i nic nie wskazywało na to, by polkowiczanki mogły się jeszcze podnieść. Widać było ogromną walkę z ich strony. - Ale żadna obrona nam nie pomoże, jeśli przeciwniczki zbierają i ponawiają jedną akcję 2-3 razy - nie krył rozgoryczenia Krzysztof Koziorowicz.

Ostatnia kwarta to pełna kontrola nad wydarzeniami po stronie przyjezdnych. Chóralne ataki CCC nie przynosiły praktycznie żadnego rezultatu. Gdy już wydawało się, że rywalki są na wyciągnięcie ręki, to następowały głupie straty, bądź do akcji wkraczała któraś z poznanianek i przewaga na nowo rosła. Podopieczne Iwony Jabłońskiej spokojnie rozgrywały długie akcje, a pośpiech w poczynaniach polkowiczanek i tym razem okazał się złym doradcą. Gubienie piłek, złe podania czy niecelne rzuty, zbierane oczywiście przez kogoś z pary Beachem - Sissoko, tylko pogarszały sytuację CCC. Ostatecznie MUKS zwyciężył w Polkowicach 77:70 i to on zanotował pierwszą wygraną w sezonie, na którą wciąż czekają "Pomarańczowe".

CCC Polkowice - MUKS Poznań 70:77 (13:25, 23:18, 14:19, 20:15)

CCC: Mieloszyńska 19, Carter 17, Gajda 13, Robbins 8, Jeziorna 6, Pietrzak 4, Małaszewska 3, Gajewska i Bednarczyk 0.

MUKS: Rushing 27, Sissoko 17, Beachem 14, Antczak 13, Semmler 5, Mistygacz 1, Casimiro I Najtkowska 0.

Źródło artykułu: