Wedle decyzji trenera pozostała ona wśród rezerwowych, wobec czego kibice muszą poczekać przynajmniej do następnego starcia, żeby zobaczyć ją w akcji.
Niemniej reszta zespołu spisała się należycie i dzięki przewadze wypracowanej podczas pierwszej połowy osiągnęła zamierzony cel. Wtedy dystans dzielący obie strony wynosił czternaście punktów, co dla ekipy Mystics oznaczało za wysoko zawieszoną poprzeczkę. W późniejszych fragmentach bowiem nie odrobiła strat, w związku z czym musiała przełknąć gorycz porażki przy swojej publiczności.
Washington Mystics - Indiana Fever 52:65 (8:7, 7:22, 20:19, 16:16)
Znacznie lepszy występ zanotowała Tulsa Shock wręcz gromiąc u siebie Atlantę Dream. Gospodynie przeważały właściwie przez pełne cztery "ćwiartki", dobitnie udowadniając kto w danej chwili dysponował lepszą formą.
Wśród miejscowych całkiem poprawnie spisała się dawna koszykarka Białej Gwiazdy, Nicole Powell. Amerykanka uzyskała pięć "oczek" oraz sześć asyst.
Tulsa Shock - Atlanta Dream 90:63 (25:16, 19:19, 27:15, 19:13)
Trudniej miała Minnesota Lynx wraz ze świeżo upieczoną polkowiczanką, Janel McCarville. Drużyna Phoenix Mercury podjęła ambitną walkę i dopiero ostatnia kwarta rozstrzygnęła losy rywalizacji.
Nowa podkoszowa "Pomarańczowych" w ciągu 32 minut zdobyła 9 punktów.
Phoenix Mercury - Minnesota Lynx 77:82 (18:17, 26:19, 20:23, 13:23)
Indiana górą. Phillips poza grą
Indiana Fever nie pozwoliła odebrać sobie zwycięstwa i wygrała w Waszyngtonie 65:52. Zawodniczka Wisły Can Pack, Erin Phillips tym razem nie wybiegła na parkiet.