Michał Ostrowski: Koszykówka traci na kadrze "widmo"

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Nasza reprezentacja jest tak niewidoczna, że można o niej mówić widmo. Niby istnieje, ale nikt jej nie widzi. Od kilku lat ma pobudzić polską koszykówkę.

Bynajmniej nie jestem zwolennikiem budowania zainteresowania wyłącznie na reprezentacji. Ale nie jestem też ignorantem, który stwierdzi, że siatkówka ma się dobrze, bo nasze ligi aż tak przykuwają uwagę kibiców.

W siatkówce dostrzegłem to, czego nie widzę w koszykówce. Reprezentacja była motorem napędowym, ale potrzebna była spójna koncepcja i silne zaangażowanie sponsora. Plus zainwestował, szeroko dostępny Polsat wypromował i cała machina się kręci do teraz z dobrym skutkiem. Być może biało-czerwoni mają wzloty (!) i upadki, ale ten sport nadal ma większe przebicie do świadomości "przeciętnego" Kowalskiego.

W baskecie od lat dostrzegam jeden plan - czekamy na sukces reprezentacji, a reszta przyjdzie sama. Cały czas pompowany jest balonik, z nadzieją, że udany występ na mistrzostwach Europy sprowadzi lawinę pieniędzy do kadry, związku i ligi. Cóż, niewykluczone, że tak będzie, ale co potem? Co konkretnie stanie się, jeśli - miejmy nadzieję - drużyna Dirka Bauermanna sięgnie po medal EuroBasketu?

Nasza liga nie stanie się z dnia na dzień lepsza, nie będą w niej grać lepsi koszykarze, a oferta klubów dla sponsorów nie stanie się od razu wyjątkowo atrakcyjna. Zwłaszcza że po sukcesie wszyscy zapadną w sen zimowy - kadra znowu zniknie na wiele miesięcy, ponownie będzie niczym statek widmo. Będzie płynąć, ale nikt jej nie zauważy. Reprezentacja powinna stać się ważnym elementem, namacalnym i rozpoznawalnym dla kibiców. Mamy gwiazdy (Maciek Lampe czy Marcin Gortat), które zna mnóstwo ludzi, ale prawie nikt nie chce oglądać...

Mówi się też, że ogromną korzyścią dla Tauron Basket Ligi będą transmisje w Polsacie. Ale czy stacja ma tak wielkie plany wobec koszykówki? Czy ma zamiar poświęcić basketowi tyle miejsca, tyle uwagi, by faktycznie stał się dobrym produktem? Widzę w tym wszystkim konflikt - nie da się promować wszystkiego, zwłaszcza przy rosnącym zainteresowaniu rodzimym futbolem. A przecież ze szczypiorniakiem nie wyszło to najlepiej.

Źródło artykułu: