(rozmowa przed meczem ze Słowenią).
Karol Wasiek: Chyba nie tak to miało wyglądać...
Grzegorz Bachański: Na pewno założenia były inne, ale okazało się, że zrealizował się scenariusz ten, o którym nawet w najczarniejszych snach nie myśleliśmy.
Co w takim razie nie poszło? Jakie na gorąco wyciąga pan wnioski?
- Trudno wytłumaczyć, co się stało. Na dogłębne znalezienie odpowiedzi na to pytanie jest jeszcze za wcześnie. Koszykówka jest grą błędów. Wpływ na rozstrzygnięcia spotkań mają decyzje zawodników, trenera, nas wszystkich. Tych dobrych decyzji, zwłaszcza w końcówce meczu z Czechami, zabrakło. Wydaje mi się, że gdybyśmy wygrali tę końcówkę z Czechami to bylibyśmy nieco w innych humorach teraz. Staram się konsekwentnie realistycznie patrzeć na koszykówkę. Dwa lata temu jechaliśmy na Litwę niemal wyklęci, bez wiary kogokolwiek, a tymczasem występ był naprawdę udany. W tym roku był z kolei odwrotnie. Biorąc pod uwagę wyniki meczów kontrolnych i to, że projekty rozwiązań taktycznych zaproponowanych przed trenera Bauermanna przynosiły skutki, mieliśmy duże oczekiwania. Wydawało się nam, że postawimy tę kropkę nad i.
Końcówka meczu z Czechami chyba by nie zmieniła obrazu gry, który był daleki od ideału.
- Myślę, że grę weryfikuje rezultat. Różnie można oceniać grę Chorwatów, ale swoją konsekwencją i upartością trener Repesa doprowadził tę drużynę do wyjścia z grupy. Mi się wydaje, że gdybyśmy wygrali z Czechami to być może gra w następnych meczach wyglądałaby lepiej. Zeszło z zawodników takie wewnętrzne ciśnienie.
Na Litwie brakowało komunikacji zawodników z trenerem, o czym mówili sami gracze. Tutaj było wręcz odwrotnie. Jest świetna współpraca trenera z zawodnikami, ale nie ma wyników. Skąd ten paradoks się bierze?
- Nie przypominam sobie, żeby na Litwie zawodnicy mówili, że nie było komunikacji z trenerem Pipanem. Wydaje mi się, że akurat wtedy to co widzieliśmy na boisku to było przedłużeniem, realizacją taktyki trenera Pipana. Tutaj większych problemów nie było. To są tezy zbyt daleko idące. Ja rozumiem, że jesteśmy nieusatysfakcjonowani, jednak ciężko mi na gorąco mówić, co się stało. Na wnioski - spokojne, analityczne, które coś dadzą na przyszłość, pomogą w funkcjonowaniu naszej kadry narodowej, będzie czas po zakończeniu turnieju.
Czy Dirk Bauermann będzie dalej pracował z reprezentacją?
- Moje zdanie jest takie, że ja bym po tej imprezie nie weryfikował umiejętności Dirka Bauermanna. Chcę z nim kontynuować współpracę. Przed zakontraktowaniem jego osoby to rozmawialiśmy szerzej o polskiej koszykówce. Mówiliśmy o naszych reprezentacjach młodzieżowych. Biorę też pod uwagę, jak formował czy nadzorował przygotowania naszej kadry U-20. Był pierwszym od lat trenerem męskiej kadry, który wykazał zainteresowanie pracą z młodzieżą, z trenerami. Polska koszykówka takiego szkoleniowca potrzebuje, jeżeli spojrzymy na to, co jest przed nami. Że za dwa lata są mistrzostwa Europy, które będą kwalifikacją na olimpiadę. Proszę zobaczyć, jak pracują trenerzy w innych federacjach. Nikt trenerowi Casstelsowi w Belgii nie wypomina tego, że w zeszłym roku przegrał z słabiutką Szwajcarią. Teraz Belgia bije się o miejsce do dwunastki. Podobnie się z reprezentacją Finlandią. Ci trenerzy pracują z zespołami kilka lat, wypracowują pewien system szkolenia i to jest ciekawa formuła.
Trener Bauermann po czterech porażkach każe nam się doszukiwać pozytywów. Jakie w takim razie pan wyciąga pozytywy?
- Trener Bauermann jest takiej konstrukcji. Jest typem amerykańskim i on zawsze szuka pozytywów. Dla niego przegrana w sporcie to nie jest jakby wszystkim w życiu, ponieważ jutro przychodzi nowe rozdanie. Takiego człowieka właśnie potrzebujemy, ale ten wynik nie jest akceptowalny. W nim jest wewnętrzna złość, ale on zawsze szuka pozytywów. Wpływ na rozstrzygnięcia spotkań mają decyzje zawodników, trenera, nas wszystkich.
Czy PZKosz nauczył się czegoś od trenera Dirka Bauermanna?
- Proszę spytać zawodników, co sądzą o współpracy z trenerem Bauermannem. Z tego co wiem to wypowiadają się w samych superlatywach i chcą dla niego przyjeżdżać. Aczkolwiek jest nieco za mało czasu, żeby to ocenić.
Pan rozmawiał z Maciejem Lampe bądź Marcinem Gortatem po którymś ze spotkań?
- Tak, rozmawialiśmy - przed turniejem, w trakcie. Odbyliśmy mnóstwo rozmów. To są tacy zawodnicy, z którymi pewien element uzgodnień gry w reprezentacji trzeba szczegółowo ustalić - przedstawić im wizję i złożyć pozytywną propozycję i to było robione ze strony związku, generalnego menadżera, czy trenera. Myślę, że warto takich zawodników przekonywać do gry w reprezentacji.
Nie uważa pan, że jest nieco za ciasno dla ich obu na boisku?
- Nie mogę przed zakończeniem turnieju dokonywać ocen zawodników. Przyjechaliśmy tutaj jako jedna drużyna i wyjedziemy jako jedna drużyna. Nie będziemy się tutaj dzielić. Przegraliśmy jako drużyna. Na wnioski spokojne, analityczne, które coś dadzą na przyszłość, dla funkcjonowania naszej kadry narodowej będzie czas po zakończeniu naszego udziału w turnieju. Proszę mi uwierzyć, że każdy trener, który chciał zostać szkoleniowcem to pytał wpierw, czy Gortat i Lampe będą chcieli grać w reprezentacji. Bardzo często to pytanie się powielało.
Czy ma pan pretensje do tej dwójki za to, że nie potrafią tutaj przed nami stanąć i odpowiedzieć na kilka pytań?
- Prosiłbym o zrozumienie tego typu sytuacji. Ci zawodnicy przyjechali tutaj, aby zagrać bardzo dobrze. Ułożyło się inaczej. Porażka w taki sposób boli bardzo.
My rozumiemy zawodników, że przyjechali tutaj w wiadomym celu, ale my też przyjechaliśmy tutaj w jasnym celu. To są liderzy tego zespołu, którzy po części odpowiadają za tę drużynę.
- Ja to absolutnie rozumiem. Starałem się naświetlić jedynie to, co może dziać się w ich głowach. Ja mogę się z tym jednak nie identyfikować. Gdybym ja widział, że zawodnicy odpuszczają turniej, nie chcą podjąć rękawicy, nie przygotowują się, wychodzą gdzieś wieczorami, to skończyłoby się zupełnie inaczej. Oni przyjechali tutaj zrobić wszystko w 120 procentach, nie mam do nich pretensji. Rozumiem, że trzeba utrzymywać kontakt z mediami, bo to jest normalne.
jakby mama miala fiuta to by byla ojcem" ;]